Iwona Małgorzata Wojciechowska, znana także jako Sarusia55 lub Iwona Gosia Dziedzic (nazwisko rodowe jej babci), zasłynęła w internecie piosenką z nadmorskiej miejscowości o nazwie Stegna. Filmik z ciepłymi pozdrowieniami kobieta udostępniła na TikToku i stał się wiralem. Automatycznie kobieta stała się rozpoznawalna w całej Polsce.
"Jestem w Stegnie na plaży" hitem internetu 2022
"Cześć, witam wszystkich. Oto jestem w Stegnie, w 2022 r. drugi raz w Stegnie. Relacja ze Stegny. (...) Stegna. Witam was, jestem w Stegnie na plaży. Cześć, na plaży jestem w Stegnie. Długi dzień w Stegnie na plaży. Serdecznie was pozdrawiam ze Stegny, z Morza Bałtyckiego".
Kolejne filmiki znad morza jeszcze zwiększyły popularność pani Iwonie, a Stegna stała się hasztagowym trendem w mediach społecznościowych.
Autorka nagrania o "plaży w Stegnie" żądała odszkodowania od Friza: "Chciałabym mieć korzyści"
Wiralowy trend na Stegnę trafił nawet do jednego z najpopularniejszych influencerów w Polsce - Karola "Friza" Wiśniewskiego. Zainspirowany filmikiem TikTokerki wykorzystał cytat w swojej nowej piosence.
TikTokerka zażądała odszkodowania od Youtubera: "Chciałabym mieć korzyści z tej piosenki, jeśli można. Na konto w PayPal, które mam. Będę bardzo wdzięczna. Zapraszam panów Friz i Tribbs o to, żeby uznali moje prawa autorskie, bardzo proszę, ponieważ są to moje prawa autorskie".
Kiedy sprawą zainteresowały się media, kobieta szybko przeprosiła: "Bardzo przepraszam pana Friza, po prostu się pomyliłam, to jest nieszczęśliwa pomyłka. Pan Friz nic złego nie zrobił, przepraszam bardzo, ktoś mnie w błąd wprowadził w związku z tą Stegną".
Friz jednak postanowił wynagrodzić autorce inwencję twórczą i przekazał jej 5 000 złotych.
Zmarł mąż TikTokerki, autorki hitu o Stegnie: "Uważam, że szpital zabija ludzi"
Niestety Gosia Dziedzic przekazała na TikToku smutną wiadomość - we wtorek zmarł jej mąż, Mariusz.
"Bolało go serce, więc podejrzewam, że to ta pyralgina mu zaszkodziła tak naprawdę. I tym go zabito. Niestety Mariusz zmarł, dzisiaj, koło 14:00 we wtorek. Bardzo mi przykro" - mówiła TikTokerka.
W mocnych słowach też atakuje szpital i lekarzy - twierdzi, że personel nie zachował się adekwatnie do sytuacji: "Czy takie podawanie leku, jak pyralgina mogło zaszkodzić, dożylnie? Bo się zastanawiam od kilku dni, dlaczego była podawana pyralgina w kroplówce, skoro żył, był przytomny i mógł połknąć tabletkę".
W innym filmiku TikTokerka wyjaśnia, co myśli na temat tej nieprzyjemnej sytuacji: "Przykro mi, że będzie skremowany, on tego nie chciał. Ale ja nie miałam na to wpływu".
Kobieta poddaje też pod wątpliwość właściwe zachowanie lekarzy i szpitala: "Niech spoczywa w pokoju mój kochany Mariusz. Uważam, że szpital zabija ludzi. Jeśli ktoś coś wie, to proszę o komentarze (...) Miał takie objawy jak: zakrwione oczy, silne pragnienie, oczy mu leciały na bok. To na pewno było coś z głową, z krążeniem. Lekarz powienien wezwać kardiologa, neurologa, a nie moim zdaniem kroplówki powinien dać lekarz, tylko reanimację, czy do aparatu podłączyć (...) Lekarz tego nie zrobił"








