Reklama
Reklama

Wojna u Marcinkiewiczów wciąż trwa! Izabela nasłała na niego komornika! "Potrzebuję dużo pieniędzy"

Izabela Olchowicz-Marcinkiewicz (37 l.) oskarża byłego premiera, że miga się od płacenia alimentów i... chce ją zastraszyć!

Rozwodu nie ma, wojna trwa dalej. Izabela wciąż walczy o zasądzone alimenty od męża Kazimierza Marcinkiewicza (58 l.).

Jak powiedziała "Twojemu Imperium", należność urosła już do 85 tys. złotych. 

Kobieta przekazała sprawę komornikowi, ale ten... nie jest w stanie ustalić adresu polityka i nie może z niego ściągnąć pieniędzy.

Nie wiadomo, czy Izabela je kiedykolwiek zobaczy, bo mąż do płacenia wyraźnie się nie pali, przelewy robi nieregularnie. 

Jak ujawniła, były premier napisał jej w SMS-ie, żeby „nie nękała go komornikiem”. W odpowiedzi oskarżyła publicznie męża, że ten stosuje wobec niej przemoc ekonomiczną.

Reklama

„W Wielkiej Brytanii, gdzie długo mieszkałam, za tego typu przemoc oprawca może dostać do pięciu lat więzienia...” – napisała oburzona na Facebooku, ubolewając, że pojęcie przemocy ekonomicznej w polskim prawie nie istnieje.

W Twoim Imperium ukazał się także wywiad z Izabelą. Kobieta nie zostawia na mężu suchej nitki! 

TI: Upubliczniła pani treść SMS-a od Kazimierza Marcinkiewicza. Co chce Pani na tym ugrać?

Izabela Marcinkiewicz: A jak mam inaczej dochodzić swych praw? Zostaje mi tylko upublicznienie prywatnej korespondencji, bo mój mąż nie dotrzymuje słowa. Sąd zobowiązał go do płacenia comiesięcznych alimentów w wysokości pięciu tysięcy złotych. Do tego dochodzi rata z tytułu rozliczenia majątkowego. Mąż raz płaci, raz nie, jak ma ochotę. Jest mi winien ponad 85 tysięcy. Ja naprawdę potrzebuję tych pieniędzy. Mój stan zdrowia nie uległ poprawie mimo intensywnej i kosztownej rehabilitacji. Byłam u trzech biegłych i ich opinia jest spójna: potrzebuję codziennej opieki.

Od kiedy „nęka” pani swojego męża komornikiem?

– Mąż ma komornika od lutego zeszłego roku. Ale mimo że jest osobą publiczną, komornik nie może go namierzyć. Niewykluczone, że mąż założył nowe konta i ukrywa dochody.

Jakie są pani miesięczne wydatki?

– Biorąc pod uwagę mój stan zdrowia, potrzebuję dużo pieniędzy. Mieszkam sama. Na co dzień pomaga mi pielęgniarka. Płacę jej 20 złotych za godzinę, co daje miesięcznie 1600-2000 złotych. Przecież z przeczulicą i „wiszącą” ręką ani się sama nie umyję, ani nie ubiorę, ani nic nie ugotuję. Oprócz tego chodzę na psychoterapię. Bez tych wizyt nie uniosłabym tego wszystkiego, co się w moim życiu wydarzyło i wydarza. Do tego dochodzą wydatki mieszkaniowe. To nie jest tak, że ja chcę ograbić męża. Gdy się poznaliśmy, miałam świetną pracę w Anglii i dobrze zarabiałam, bo około sześć tysięcy funtów. Po przeprowadzce do Polski też pracowałam przez około rok, zarabiałam między siedem i pół a piętnaście tysięcy złotych. Mój mąż o tym milczy, woli mówić, że chcę go oskubać.

Żeby przeżyć, narobiła pani sobie długów?

– Tak, ale teraz żyję skromnie, nie pławię się w luksusach. Naprawdę jest mi ciężko, fizycznie i psychicznie.

Boi się pani męża?

– Jego SMS-y mają wzbudzić we mnie strach, ale na mnie to nie działa. Będę upubliczniać jego poczynania, bowiem Kazimierz łamie prawo, a to już nie jest sprawa prywatna. 

Niebawem spotkacie się w sądzie, bo mąż wniósł apelację od wyroku rozwodowego.

– Frustruje mnie to przeciąganie z drugiej strony. Mam nadzieję, że w maju będę mieć to już za sobą.


Twoje Imperium
Dowiedz się więcej na temat: Kazimierz Marcinkiewicz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy