Wojciech Malajkat nigdy tego nie robi po spektaklu. Oni poszli w jego ślady
Wojciech Malajkat (62 l.) wiele lat temu zrezygnował z dziękowania ukłonem za oklaski. W najnowszym wywiadzie wyznał, jak wpadł na ten pomysł. Nie był zresztą jego, lecz światowej sławy włoskiego śpiewaka.
Wojciech Malajkat przez wiele lat łączył aktorstwo z pracą na stanowisku rektora Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicz w Warszawie. Zresztą wygląda na to, że lubi odpowiedzialne funkcje: przez 8 lat był dyrektorem artystycznym warszawskiego Teatru Syrena, a od ubiegłego roku szefuje Teatrowi Współczesnemu.
Jak wyznał w wywiadzie dla Plejady, możliwość dzielenia się swoim doświadczeniem i pomysłami jest dla niego nawet ważniejsze niż granie:
"Ja tak naprawdę miałem być nauczycielem. Marzenia o aktorstwie nie spędzały mi snu z powiek. Nie budziłem się z wielkim pragnieniem, by zostać aktorem. Ale jednak nim zostałem".
W artystycznym dorobku Wojciecha Malajkata przeważają kreacje sceniczne. Uwagę widzów spektakli, w których gra, przyciąga jego zachowanie w trakcie owacji. Aktor bowiem nigdy się nie kłania, tylko stoi wyprostowany, a za oklaski dziękuje uśmiechem. W rozmowie z Plejadą ujawnił, co się za tym kryje:
"Od wielu już lat nie zginam się wtedy, gdy publiczność bije brawo i dziękuje aktorom i aktorom za spektakl. Zainspirował mnie do tego Luciano Pavarotti. Oglądałem wspaniałe koncerty z jego udziałem. Gdy się kończyły, ludzie nagradzali go oklaskami, a on nie kłaniał się, tylko wychodził na środek z wielką chustką, promiennie się uśmiechał i szeroko otwierał ramiona. Nie chciałem robić tego samego, bo uznałem, że ten konkretny gest zarezerwowany jest dla Pavarottiego, ale dało mi to do myślenia”.
Jak wyjaśnia Malajkat w tym samym wywiadzie, spektakl to dla aktora ciężka praca, nie tylko emocjonalna, lecz także fizyczna. Tym bardziej zależy mu, by przez cały czas, również podczas oklasków, widzieć reakcję publiczności:
"Podczas każdego spektaklu ponoszę emocjonalne, fizyczne i psychiczne koszty. Widzowie zresztą też. Na tym polega teatr. Nie kłaniam się, bo kojarzy mi się to z proszeniem o jałmużnę. Poza tym, jeśli bym się kłaniał, nie widziałbym przez cały czas radości wypisanej na twarzach publiczności. Andrzeja Seweryna moje argumenty przekonały. Nie wiem, jak jest teraz, ale gdy graliśmy razem, stawał obok mnie po spektaklu i też się nie kłaniał. Podobnie zresztą jak mój przyjaciel Grzegorz Turnau. On też przejął ode mnie ten zwyczaj. Z tego, co wiem, nikt na to nie narzeka, nikomu to nie przeszkadza".
Zobacz też:
Gorzkie wyznanie Malajkata. Tego nikt się nie spodziewał. "Prawda jest taka..."
Malajkat ma dwoje adoptowanych dzieci. Trzy lata temu podjęli radykalną zmianę
Status: to skomplikowane. Wojciech Malajkat o trudnej relacji z kinem