Żona od lat jest jego najcenniejszym skarbem, a on największą miłością jej życia.
Poznali się w 2005 roku w Częstochowie na meczu piłki nożnej. Agata często chodziła na mecze miejscowego Rakowa, którego Kuba był już wtedy czołowym piłkarzem. Tego dnia on dostrzegł na trybunach piękną blondynkę, która szybko zawróciła mu w głowie. "To było parę dni przed wylotem Kuby na obóz piłkarski na Cypr" - wspominała Agata. Kiedy wrócił ze zgrupowania, nie zastanawiali się ani chwili. Wiedzieli, że będą iść razem przez życie. Dwa lata później byli już po zaręczynach. Wkrótce potem zakochani wyjechali do Dortmundu w Niemczech, gdzie piłkarz podpisał kontrakt z tamtejszym klubem. Sakramentalne tak powiedzieli sobie dopiero w 2010 roku, w małym kościółku nieopodal Ustronia. Zaledwie rok później zostali rodzicami Oliwii (9 l.), a w 2014 roku przyszła na świat córka Lena (6 l.). "Kuba jest tatą na medal, bardzo czułym. Ale najbardziej mnie w nim zaskakuje to, że jest wyjątkowo cierpliwy" - mówiła w jednym z nielicznych wywiadów Agata. Chociaż piłkarz świetnie się czuje w takiej roli, jak sam przyznaje, to żona jest głównym dowodzącym w domu.
"Skłamałbym, gdybym powiedział, że to ja trzymam dom. To robi Agata, ale nie uchylam się od odpowiedzialności. Z przyjemnością pomagam żonie przy dzieciach i przy domowych obowiązkach" - wyznaje Jakub.
O swoim życiu prywatnym oboje mówią niewiele. Może dlatego tworzą jedną z najbardziej tajemniczych par. Żona sportowca rzadko udziela się w mediach. Również w internecie niechętnie dzieli się szczegółami z ich życia rodzinnego. "Nie jesteśmy celebrytami ani lwami salonowymi. Gdy mamy ochotę, idziemy na kolację, choć rzadko to się zdarza. Dom to nasze ulubione miejsce. Nie ma nic piękniejszego, niż patrzeć na zdrowo dorastające dzieci" - zapewnia piłkarz. Agata zajmuje się domem i wychowywaniem dzieci. Przy trójce pociech jest co robić! Rok temu bowiem, dokładnie w 9. rocznicę ślubu, powitali na świecie synka Fabiana. Kuba Błaszczykowski nigdy nie ukrywał, że chce mieć dużą, kochającą się rodzinę. Mimo dramatu, jaki przeżył w dzieciństwie, zdołał zbudować dom pełen miłości. To jego największy sukces. O wiele większy niż te sportowe. Jako dziecko był świadkiem przerażającej tragedii. Na jego oczach ojciec zabił nożem mamę, Annę.
11-letni Kuba doznał silnego wstrząsu. Przeszedł załamanie. W sekundę zawalił się cały jego świat. Czuwali przy nim bliscy - ukochana babcia Felicja i wujek, brat mamy, dziś trener Jerzy Brzęczek.
To dzięki nim i swojemu hartowi ducha stanął na nogi. "Oddałbym wszystko, żeby mama żyła" - wyznał kiedyś szczerze. Od tego momentu był gotów na każde wyzwanie. Z małych Truskolasów pod Częstochową wyruszył w podróż, która zaprowadziła go na szczyty. Do finału Ligi Mistrzów, do opaski kapitańskiej w reprezentacji Polski i do rekordu pod względem liczby występów w drużynie narodowej. To była długa droga, ale nigdy nie zapomniał o takich, jak on. O dzieciach, które nie wiedzą, do kogo zwrócić się z prośbą o pomoc. Dlatego w 2015 założył fundację Ludzki Gest, która pomaga w rozwijaniu talentów sportowych. Ale nie lubi się tym chwalić, unika rozgłosu związanego z działalnością charytatywną. Jest niewiarygodnie skromnym człowiekiem. "Ci, którzy mają wiedzieć, że pomagam, wiedzą. To nie jest próba zbawiania świata, ale wewnętrzna potrzeba. Wolę pomóc jednej osobie niż żadnej. Jak dam radę, pomogę i dziesięciu, ale że nie mam większych możliwości finansowych, muszę także odmawiać. Wspólnie z rodziną i bliskimi pomyśleliśmy, że poprzez fundację można pomagać dzieciakom. Ci, którzy najmniej krzyczą, często najbardziej tej pomocy potrzebują. Jedyna rzecz, o jakiej wtedy myślę, to że życie jest bardzo niesprawiedliwe" - dodaje piłkarz. Życzymy dużo zdrowia i pomyślności dla całej rodziny!
Zobacz również:
***Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:
