Urbańska bez ogródek o aferze ze Steczkowską i TVP. Największy żal ma i tak o samą siebie [POMPONIK EXCLUSIVE]
Natasza Urbańska od kilku dekad bryluje na rodzimej scenie muzycznej. Rzadko jednak decyduje się na koncerty plenerowe, co jest jej całkowicie świadomą decyzją. W najnowszej rozmowie z Pomponikiem wyjawiła swoje powody, przy okazji w gorzkich słowach komentując ostatnie głośne decyzje Telewizji Polskiej. Choć nie zabrakło tematu Justyny Steczkowskiej, to piosenkarka ma żal do organizatorów przede wszystkim o własną sprawę...
Natasza Urbańska od lat jest ważną postacią polskiego przemysłu muzycznego. Jeszcze do niedawna wokalistka dzieliła się swoim doświadczeniem z aspirującymi, o wiele młodszymi wykonawcami, doradzając im w dwóch edycjach "The Voice Kids". Niespodziewanie jednak pożegnała się z produkcją.
Pomimo to, gwiazda nie ma czasu na nudę; wciąż bowiem intensywnie koncertuje czy występuje ze słynnym musicalem "Metro". Rzadko kiedy można ją natomiast zobaczyć na scenach plenerowych, za czym - oprócz i tak dość napiętego grafiku - stoją konkretne powody.
"Plenerowe koncerty są trudne. Wczoraj na przykład (...) 'Metro' pojechało do Białegostoku i grali na świeżym powietrzu, i ta pogoda niesprzyjająca, bo widziałam, że sporo gwiazd wczoraj grało koncerty, i ta widownia biedna w tym deszczu stojąca. To są trudne momenty i dla artystów, i dla widowni, bardzo wymagające. Dlatego wolę fajne, zamknięte sale, gdzie jest klimat, gdzie możemy rzeczywiście skupić się na muzyce, a nie czy przetrwamy ten wieczór" - przyznała Urbańska w wypowiedzi dla Pomponika.
Natasza nie uznaje jednak tego typu występów za gorsze czy umniejszające artyście. Nie ma też dla niej różnicy, czy za wstęp na show widz musi zapłacić, czy nie.
"(...) Gramy koncerty dla wszystkich, którzy chcą przyjść i nas zobaczyć. I czy to jest biletowane, czy niebiletowane, to nie ma znaczenia. Przychodzą ludzie i oni przychodzą dla ciebie, i to jest największy skarb i wartość. I ja w ogóle nigdy nie myślałam w kategoriach grania dla ludzi o pieniądzach: czy ja zarobię, czy tyle zarobię, czy mniej, czy więcej. To jest ten moment naszego spotkania, to jest dla mnie najważniejsze" - dodała.
Urbańska od lat jest niezależną artystką, która sporo inwestuje we własne występy. Dla niej liczą się przede wszystkim spektakularny efekt, kontakt z fanami i samorozwój. Zyski finansowe schodzą w jej przypadku na dalszy plan.
"Czasami zarabiasz, czasami nie, to nie ma znaczenia. Ważne, że możesz zagrać dla ludzi. (...) Każda moja płyta jest moją inwestycją, więc liczę te pieniądze oczywiście, bo to jest wiadomo, normalne, to są moje pieniądze. Ale wydaję je na moje marzenia (...). Chodzi o to, żeby produkować, iść do przodu, (...) wchodzić w nowe wody i siebie sprawdzać. Dla mnie to jest bardzo, bardzo ważne, żeby się rozwijać cały czas, żeby nie stanąć w miejscu" - tłumaczyła reporterowi Pomponika.
Z podobnym nastawieniem do pracy podchodzi zapewne Justyna Steczkowska, która przez kilka miesięcy dopieszczała swoje eurowizyjne show. Pomimo niedocenienia przez międzynarodowe jury wokalistka wróciła do kraju na tarczy, otrzymawszy masę wsparcia od fanów i mediów. Niespodziewanie nie została jednak zaproszona na Festiwal w Opolu, co wywołało sporą aferę w branży.
Urbańska nie miała wątpliwości, że kryje się za tym coś więcej.
"Brak komunikacji [między - przyp. red.] artystą i TVP o czymś świadczy" - skwitowała krótko w wywiadzie udzielonym Pomponikowi.
Zapytana o tę głośną sytuację skupiła się przede wszystkim na tym, że sama nie znalazła się w tym roku na liście występujących, nawet pomimo tego, że dwa lata temu zachwyciła publikę wykonaniem piosenki "Cykady na Cykladach" zespołu Maanam (sprawdź!).
Dla wokalistki te decyzje włodarzy telewizji publicznej są kompletnie nielogiczne.
"Po tamtym występie, kiedy rzeczywiście widownia wstała i miałam jako jedyna bis w Opolu, nie zostałam zaproszona na kolejne edycje. Niezrozumiałe są te wybory. (...) Czy jesteś wartościowym artystą, czy wykonałeś niesamowitą pracę właśnie na rzecz TVP, tak jak Justyna, czy tak jak ja, to nie ma żadnego znaczenia. (...) Oni kierują się zupełnie niezrozumiałymi dla nas decyzjami, więc ciężko mi to komentować. Nie mam na to wpływu, więc robię to, na co mam" - powiedziała Pomponikowi.
Urbańska zaproponowała nawet, aby raz na zawsze ustalić w tym zakresie konkretne zasady.
"Powinno być to jakoś uregulowane, żeby to była czysta sprawa, że zapraszamy ze względu na to i na to, żeby to było bardziej transparentne. (...) To jest naturalna sytuacja, że gwiazdy budują stację i będąc lojalny wobec stacji, też możesz się spodziewać tej lojalności z drugiej strony. A to w ten sposób nie działa" - skwitowała gorzko.
Zobacz też:
Urbańska i Józefowicz nigdy tego nie robią. Nagle pokazali, jak mieszkają
Nie cichną plotki o kryzysie. Urbańska wprost o Józefowiczu: "Bardzo się zmienił"