Żyje w ciągłym pędzie. Jest bardzo zajęta, dlatego nawet nie marzyła, że kilka ostatnich dni 2017 roku dane jej będzie spędzić w ukochanych Włoszech. A jednak udało się! Urszula Chincz z okazji 40. urodzin otrzymała od męża Sławomira prezent w postaci kwiatów i... biletów lotniczych do Werony.
- Dzisiaj rano przywitał mnie taki bukiet, a potem było tylko lepiej. A dzień się jeszcze nie skończył! Róż jest 40. To bardzo fajne urodziny - napisała pod zdjęciem w internecie, a gdy kilka dni później spacerowała z ukochanym po pięknej Weronie, uśmiech nie znikał z jej twarzy!
Wciąż czuje niedosyt takich chwil, bowiem nie ukrywa, że jej życie osobiste bardzo cierpi przez intensywną pracę... - Mam świętego męża. Wspiera mnie intensywnie i rozumie, że często jestem poza domem. Staram się mieć tydzień wolnego raz na trzy miesiące. Zabieram wtedy rodzinę, wyjeżdżam, bo gdzieś muszę przecież naładować baterie... - opowiada.
Dziennikarka mimo wszystko stara się jak najwięcej czasu spędzać z bliskimi. Dlatego dużą wagę przywiązuje do wspólnych posiłków, bo wtedy z mężem i synem Rysiem mogą spokojnie o wszystkim porozmawiać. - Wszystko przygotowuję sama. Czerpię radość z gotowania dla moich chłopaków - wyznaje.
I chociaż wiedzie szalone życie, cieszy się, że u boku ma kogoś, kto w razie potrzeby sprowadza ją na ziemię. Mąż ma dystans do świata mediów, dlatego, jak mówi dziennikarka, woda sodowa raczej nie uderzy jej do głowy.
Zaplanowany już mają zimowy odpoczynek. Nie mogli dokonać innego wyboru jak tylko włoskie Dolomity. - My z mężem jeździmy na snowboardzie, natomiast nasz syn na nartach. I zawsze wyjeżdżamy do Włoch - zdradza dziennikarka i dodaje: - Jestem bardzo szczęśliwa, że mogę porozmawiać po włosku już na pierwszej stacji benzynowej za granicą tego kraju.
***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:
