Reklama
Reklama

Tomasz Jarosiński był dziecięcą gwiazdą! Dlaczego nagle zniknął?

Tomasz odszedł ze świata filmu, gdy miał 14 lat. Wybrał życie rodzinne i możliwość realizowania innych zainteresowań...

Niezapomniany syn Kaziuka z „Konopielki” twierdzi, że gdyby był wybitnym aktorem, to bez cienia wątpliwości związałby swój los z filmem.

Tomasz Jarosiński uznał jednak, że nim nie jest i bardziej ceni życie rodzinne niż spędzanie czasu na planach filmowych.

Przez niego Wilhelmi prawie dostał zawału

Dziś ma 47 lat, jest właścicielem biura projektowego w Warszawie. Ożenił się, jest ojcem dwóch synów. Zaznacza, że na planie „Konopielki” przeżył niezapomnianą przygodę, poznał wiele znakomitości i to... w zupełności mu wystarczyło. 

Reklama

"To świetna, ponadczasowa komedia, niektóre dialogi pamiętam do dziś. Nie wiem, jakim cudem nauczyłem się chłopskiego akcentu, ale na planie nie miałem z nim żadnego problemu. Przeżyłem jednak katusze, gdy reżyser kazał mi chodzić na bosaka po świeżo ściętym rżysku. To była najtrudniejsza scena w mojej krótkiej karierze. W filmie widać to moje cierpienie" – wspomina.

Pan Tomasz opowiada, jak wraz z Romanem Wilhelmim pojechali do Budapesztu kręcić „Mniejsze niebo” Janusza Morgensterna.

"Spaliśmy w najdroższym hotelu, a każdego ranka podjeżdżała po nas czarna, ekskluzywna Czajka. Nie zapomnę, jak pan Roman, za moim przyzwoleniem, otworzył prezent, który sobie kupiłem. Z kolorowego pudełka wyskoczył wąż na sprężynie, a on omal nie dostał zawału! Wysiadł z samochodu, wypalił paczkę papierosów, a na planie cały dzień chodził roztrzęsiony" – śmieje się Tomasz Jarosiński.

Z aktorstwa jednak zrezygnował w wieku czternastu lat, bo... nie miał już na nie ochoty. 

"Kręcenie filmów w czasie wakacji nie jest największą frajdą dla nastoletniego chłopaka, a zazwyczaj wtedy grałem" – wyjaśnia.

Został mistrzem Polski w psich zaprzęgach 

Niedoszły aktor najwięcej wspomnień ma z „Zielonych lat” Stanisława Jędryki. 

"Na planie w Sosnowcu spędziłem trzy miesiące. W każdą sobotę po zdjęciach wracałem do Warszawy samolotem, a że latałem regularnie, pozwalano mi na podróż w kabinie pilota. To taki bonus za ciężką pracę" – uśmiecha się. 

Prywatnie Tomasz Jarosiński jest byłym mistrzem Polski w psich zaprzęgach.

"Przez sześć lat trenowałem ze swoją ukochaną suczką. Teraz biegam już sam, pojawiam się na wielu zawodach i maratonach ulicznych" – zdradza.


Życie na Gorąco Retro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy