Jak informuje Orłoś na łamach "Super Expressu", byłej małżonce przesyła co miesiąc 5 tys. złotych. Do tego dochodzą opłaty za szkoły, wakacje - w sumie ok. 10 tys. miesięcznie.
Pani Ewa chce podwyższenia alimentów do 20 tys., gdyż uważa, że koszt życia od ostatniej decyzji sądu sprzed kilku lat zmienił się. Sama nie może podjąć normalnej pracy ze względu na chorobę.
Po wyjściu z sali rozpraw dziennikarz nie krył zażenowania:
"Dowiedziałem się, że tamta strona żąda zaległej kwoty 900 tys. złotych i miesięcznie 20 tys. Dla mnie to jest nie do wypełnienia. Musiałbym wygrać w totolotka" - powiedział prezenter w rozmowie z tabloidem.
Orłoś tłumaczy, że "nie zarabia źle, jednak jego zarobki są niestałe. Poza tym ostatnio obniżono mu pensję o 25 procent":
"Ja mam masę obciążeń. Jestem osobą zadłużoną, wszystko, co mam, jest na kredyt. Tego jest dosyć sporo. (...) Nie żałuję pieniędzy. W tej sprawie mam czyste sumienie. Płaciłem i płacę więcej, niż sąd zasądził" - wyjaśniał.
Zobacz również: Szykuje się skandal z Maciejem Orłosiem








