Smutne, jak potoczyło się życie gwiazdy „Miodowych lat”. Pilnie potrzebowała pomocy
Grała Rudą w „Miodowych latach”, pojawiła się w „Złotopolskich” i „Lokatorach”, była w zespole jednego z najlepszych warszawskich teatrów... Sybilla Rostek miała zadatki na wielką gwiazdę, ale zabrakło jej szczęścia. „Ten zawód w 95 procentach składa się ze szczęścia” - przekonywała w wywiadach, gdy była u szczytu kariery. Dziś mało kto już o niej pamięta, bo po raz ostatni na ekranie mieliśmy okazję oglądać ją 21 lat temu.
Sybilla Rostek była świeżo po dyplomie na wydziale aktorskim łódzkiej filmówki, gdy dostała rolę policjantki w "Złotopolskich", a zaraz potem dołączyła do obsady "Miodowych lat". Ruda, w którą wcielała się w serialu Polsatu, z miejsca stała się ulubienicą telewidzów i zapewniła 27-letniej wtedy aktorce ogromną popularność.
"Nie chciałabym być gwiazdą jednego sezonu" - wyznała w rozmowie ze "Światem Seriali", dodając, że zależy jej, by grać różnorodne role.
Tymczasem reżyserzy widzieli ją głównie jako uwodzicielską femme fatale i właśnie w takich rolach ją obsadzali, m.in. w "Adamie i Ewie".
Pod koniec 2001 roku o Sybilli zrobiło się głośno, bo plotkarskie media odkryły, że na planie "Wiedźmina" miała zbliżyć się do Michała Żebrowskiego, który był wtedy najbardziej tajemniczym polskim aktorem młodego pokolenia. Widywano ich razem także po zakończeniu zdjęć do ekranizacji prozy Sapkowskiego.
"Moją największą miłością jest moja kotka Penelopa" - stwierdziła aktorka, gdy dziennikarz "Życia na gorąco" wprost zapytał ją, czy to prawda, że z Żebrowskim łączy ją coś więcej niż sympatia.
"Bardzo lubię Michała jako aktora" - dodała.
Sybilla Rostek była przekonana, że jej kariera nabierze oszałamiającego rozpędu, że będzie grała rolę za rolą, a dobra passa nigdy jej nie opuści. Tymczasem stało się coś, co na jakiś czas mocno ograniczyło jej aktywność zawodową.
"Zostałam poszkodowana w wypadku samochodowym, który zmienił moje życie" - wspominała po latach w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej".
W 2004 roku Sybilla zagrała gościnnie w jednym z odcinków "Bulionerów" i znikła fanom z pola widzenia.
Media bardzo szybko zapomniały o Sybilli Rostek, która wróciła do rodzinnego Nowego Sącza. Przez pewien czas utrzymywała się z kilkusetzłotowego zasiłku od MOPS-u i emerytury schorowanej mamy, która przygarnęła ją pod swój dach.
Kilka lat po opuszczeniu Warszawy Sybilla postanowiła założyć własny teatr. Nowosądecki Teatr Na Banicji nie przetrwał jednak próby czasu, choć po premierze "Klątwy" inspirowanej poezją Cypriana Kamila Norwida miał szansę stać się jednym z najciekawszych miejsc na kulturalnej mapie tego regionu Polski.
"Jesteśmy teatrem... bezdomnym. Pierwszą premierę zagraliśmy w sali dawnego kina Krokus, ale to nie jest scena teatralna. Pilnie potrzebujemy domu, scenografa, dźwiękowca. Oprócz mnie jest w zespole tylko jeden profesjonalny aktor, reszta to amatorzy" - opowiadała "Naszemu Miastu".
W ostatnich latach Sybillę Rostek pochłaniała opieka nad coraz bardziej chorą mamą. W 2021 roku regionalny portal apelował do mieszkańców Nowego Sącza o pomoc dla aktorki.
"Sybilla Rostek to dobra aktorka znana z seriali i sztuk teatralnych, ale to nie chroni przed problemami. Wystarczył rok bez pracy, by z mamą prawie wylądowała na bruku. Potrzebuje pomocy" - napisał administrator serwisu prze-sacz.pl.
85-letnia mama Sybilli Rostek zmarła kilka miesięcy temu.
Aktorka już dawno straciła nadzieję na to, że jeszcze kiedyś wróci do łask swych byłych fanów. Dziś ma 52 lata i skupia się - jak pisze w sieci - na życiu.
Źródła:
1. Wywiady z S. Rostek: "Świat seriali" (luty 2001), "Gazeta Krakowska" (marzec 2016), "Życie na gorąco" (grudzień 2001), "Nasze miasto" (luty 2016)
2. Informacja o S. Rostek na stronie prze-sacz.pl (lipiec 2021)