Sieklucka ma duży problem ze swoim wizerunkiem. Nawet z tym nie walczy [POMPONIK EXCLUSIVE]
Anna-Maria Sieklucka zyskała ogromną popularność za sprawą głównej roli w głośnej trylogii "365 dni". Przez wielu aktorka kojarzona jest jedynie z kontrowersyjną rolą, która wymagała od niej sporo otwartości na granie odważnych scen. Dzisiaj czasami ten sukces obraca się przeciwko niej. Co ciekawe, gwiazda zupełnie z tym jednak nie walczy...
Filmowa trylogia "365 dni" w reżyserii Barbary Białowąs i Tomasza Mandesa na podstawie książek Blanki Lipińskiej była wielkim hitem pod względem oglądalności. Wywołała ogromne zainteresowanie nie tylko wśród polskiej, ale i zagranicznej widowni, po tym jak trafiła do oferty jednej z platform streamingowych.
Z popularnością w parze nie szła jednak wysoka jakość artystyczna produkcji. Każda z części otrzymała nominację lub faktycznie zdobyła nagrody za różne aspekty najgorszego tytułu roku - polskie Węże lub amerykańskie Złote Maliny.
Dla aktorów wcielających się w główne role był to jednak przełom w karierze. Z dnia na dzień Anna-Maria Sieklucka i Michele Morrone stali się rozpoznawalni i zyskali grono fanów na całym świecie. Widać to po liczbach: ją obserwuje na Instagramie ponad 4 mln osób, a jego - aż 15 mln. Ale rozgłos nie zawsze niesie za sobą pozytywne skutki.
O ciemniejszych odcieniach sławy "Ama" opowiedziała w rozmowie z Pomponikiem. Celebrytka, która obecnie jest singielką z wyboru, przyznała, że sama nie używa aplikacji randkowych.
"Nie jestem totalnie przeciwna, ale to nie ja, ja jestem człowiek analogowy, ja potrzebuję jednak tak (...) normalnie [kogoś poznać - przyp. aut.]" - wyjaśniła.
Nie oznacza to jednak, że zupełnie się w nich nie pojawia. Okazuje się, że kilkukrotnie ktoś postanowił wykorzystać wizerunek aktorki na własnym profilu, aby zainteresować innych i przyciągnąć czyjąś uwagę.
"Miałam bardzo dużo dziwnych sytuacji, jeśli chodzi o wykorzystywanie mojego wizerunku, szczególnie na (...) aplikacjach (...) [randkowych]. Ale uznałam, że prędzej czy później wyjdzie, że to nie ja, więc nie ma co bić na alarm. Wyznaję zasadę, że im więcej dajesz czemuś energii, tym bardziej to zasilasz" - tłumaczyła swoje podejście.
W pewnym sensie można uznać to za swego rodzaju komplement. W końcu to właśnie Sieklucka została wybrana spośród niezliczonej masy kobiet, co świadczy o jej wyjątkowości i pociągającej urodzie. Ale 32-latka nie traktuje tego w ten sposób.
"W ogóle nie myślałam w takich kategoriach. (...) Nie, bo nie uważam, że to jest jakaś nobilitacja, szczerze powiedziawszy. Raczej negatywnie bym do tego podchodziła, (...) bo to świadczy o tej osobie, że jest bardzo zagubiona, musząc wykorzystywać wizerunek kogoś innego" - oceniła gorzko w odpowiedzi na pytanie Pomponika.
Zobacz też:
Sieklucka szybko odpadła z "TzG". Teraz zdradziła, komu kibicuje [POMPONIK EXCLUSIVE]
Anna-Maria Sieklucka mówi o swojej przyszłości. Czeka ją niepewny czas
Aż huczy o romansie Morrone z ciężarną gwiazdą. Agent musiał zabrać głos