55-latka, która ma za sobą trzy nieudane małżeństwa i kilka rozstań, twierdzi, że radość z seksu znalazła dopiero, gdy wcieliła się w serialową seksoholiczkę.
"Kompletnie nie znam się na seksie, a czułam na sobie od lat wielką presję, by w tej kwestii uchodzić za znawcę" - mówi.
"Telewidzowie uznali, że jestem taka sama jak postać, którą grałam w serialu. Niestety, muszę wszystkich rozczarować, a szczególnie mężczyzn, którzy oczekiwaliby ode mnie nie wiadomo czego - nie jestem kobietą, którą grałam w filmie" - podkreśla z uśmiechem.
I dodaje: "Dla mnie największym odkryciem, gdy grałam Samanthę, było to, iż seks może przynosić prawdziwe szczęście i może mu towarzyszyć humor. Ja, niestety, przez wiele lat nie byłam w tej sferze szczęśliwa. Stało się to później - dopiero gdy znalazłam wrażliwego i świadomego moich potrzeb partnera. Zresztą 'Seks w wielkim mieście' nie był o orgazmach, ale o tym, jaką drogę trzeba pokonać, by znaleźć prawdziwe szczęście".
