Sara May (26 l.) jest piosenkarką, ale utrzymuje się na powierzchni tylko dzięki prowokacyjnym wpisom, jakie zamieszcza na swoim blogu. Tym razem dostało się gali Fryderyków:
"Dekoracje rodem z wsiowej remizy, prowadząca z cylinderkiem, kapelusikiem czy jak by nazwać to coś co trudno określić mianem czegoś gustownego.
Kayah(bo o niej mowa)się nie popisała, mówiąc delikatnie.
Nieporadne komentarze, nieudolne żarciki i ta świecąca się jak psu jaja peruka.
I oliwy do ognia dolał jeszcze nieszczęsny Iwan Mladek, nie za dobrze orientujący się po co tam przybył i o co w ogóle chodzi" - pisze Sara.
Zdradza także swoją niechęć do triumfatorki tegorocznych Fryderyków:
"Kasia Nosowska wokalistką roku, czego można było się spodziewać. Skoro nie ma dziewczę pojęcia o śpiewaniu (o czym na szczęście głośno mówi i zdaje sobie sprawę ze swojej wokalnej beznadziejności) to nagrody jej przyznają. Polska mentalność się kłania.
Przecież Górniakowej nagrody nie dadzą. Za dobra jest na nasze realia."
"Wytrzymałam kilka minut i przełączyłam kanał. TVP po raz kolejny dało plamę, że relacjonowało tak tragicznie przygotowaną imprezę, przed którą w ostatnich latach udało im się jakoś uchronić.
Amatorstwo i jeszcze raz amatorstwo ."
Trudno oczekiwać, że piosenkarka, która ogląda uroczystość wręczenia najważniejszych nagród polskiego przemysłu fonograficznego przed telewizorem, bo nie dostała zaproszenia, będzie ją komentować ciepłymi słowami...








