Pandemia koronawirusa trwa od przeszło roku. Dziś jednak mamy już zatwierdzone szczepionki, dzięki czemu świat powoli wraca do normalności.
Na COVID-19 zachorowało wiele znanych osób, które na bieżąco dzieliły się swoim doświadczeniem z chorobą w mediach społecznościowych.
Hollywoodzka gwiazda Salma Hayek dopiero po ponad roku zdecydowała się wyjawić, że także chorowała.
Co więcej, jak sama wyznała w wywiadzie dla magazynu "Variety", choroba tak ją dotknęła, że omal nie umarła!
Nie chciała do szpitala
Jej lekarz był wręcz przerażony jej stanem i usilnie namawiał ją na hospitalizację. Ona jednak pozostała nieugięta i wolała zostać w swojej rezydencji.
Powód? Jak wyznała, "wolałaby już umrzeć w domu". Wówczas miała również przekonanie, że nie przeżyje choroby.

"Było ze mną tak źle, że mój lekarz wręcz błagał mnie, bym poszła do szpitala. Odpowiedziałam, że wolałabym już umrzeć w domu" - wyznała.
Gwiazda miała jednak zapewniony tlen, który ułatwiał jej oddychanie.
Leczyła się tygodniami
Kryzys zdrowotny aktorki trwał około siedmiu tygodni! Jednak, podobnie jak w przypadku wielu innych osób, które ciężko przeszły zakażenie, dojście do formy zajęło jej o wiele dłużej.
Jak sama stwierdziła, nadal odczuwa skutki choroby, która odebrała jej energię.
Pomimo tego po zakończeniu kwarantanny ochoczo wróciła do pracy na plan filmu "House of Gucci", w którym zobaczymy również m.in. Lady Gagę.
Choć aktorka mogłaby nie pracować już do końca życia, zdecydowała się nie przerywać zdjęć pomimo chronicznego zmęczenia i braku energii.
Zobacz również:

***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








