Domyślam się, że twoja opieka nad ciężko chorą żoną była takim wyznaniem miłości?
- Kiedy urodził się nasz syn, pielęgniarki oddały mi noworodka, a Bogusia musiała zostać w szpitalu na prawie rok. Nauczyłem się przewijać, karmić, kąpać dziecko i co kilka dni biegłem do szpitala, do jego mamy. Potem przeszła przeszczep nerki, miała dializy i zawsze wiedziała, że jestem blisko. Te lata nauczyły mnie samodyscypliny i wielkiej odpowiedzialności.
Może to wszystko sprawiło, że stałeś się taki surowy dla siebie i dla innych?
- Coś w tym jest, ale kto pozna mnie bliżej, wie, że bywam też spontaniczny i potrafię żartować, nawet z siebie. Mam bardzo fajne grono przyjaciół, a nawet obcy ludzie po występach w "Sanatorium" pozdrawiają mnie na ulicy i ucinają sobie ze mną miłe pogawędki. Nawet polubiłem tę popularność.
A co z kobietami?
- Kobiety w moim wieku mają zwykle wiele zobowiązań, które mocno komplikują sprawy. A ja lubię jasne sytuacje i spokojne życie. Chciałbym, żeby taka pani poświęcała czas nam, a nie wnukom czy dzieciom albo byłym mężom, bo i tak bywa. Zdradzę ci coś...
Mów!
- Od wakacji można mnie ostatnio spotkać z pewną uroczą brunetką...
Młodszą?
- Młodszą. Sporo młodszą, ale nie pytaj o więcej. Jest między nami większa różnica wieku niż między Gerardem i Iwoną.