Robert Friedrich Litza - nawrócony rockendrolowiec: "Trudności są dobre"

Oprac.: Agnieszka Parys

Robert Friedrich Litza
Robert Friedrich LitzaPiętka MieszkoAKPA

Robert Friedrich nie był grzecznym chłopcem

Gdybym nie spotkał mojej żony Dobrochny, ożeniłbym się z gitarą. Ona była formą alienacji, czyli ucieczki od tego, co działo się w piekle rodzinnego domu: gdzie ludzie nie potrafili się kochać, wybaczać sobie, gdzie był alkohol
Widziałem ludzi, którzy umierali niemal na moich oczach. Mnie też dawano minimalne szanse na przeżycie operacji. Pierwsza się nie powiodła i kiedy przed drugą odwiedziła mnie żona z trzema córkami, wiedziałem, że one nie przyszły mnie odwiedzić, ale pożegnać się ze mną. Ale widocznie Bóg uznał, że jeszcze jestem im potrzebny tu, na Ziemi.
Od kilku lat zmagam się też z depresją. Pojawiła się ona u mnie na skutek różnych bardzo trudnych doświadczeń życiowych i prowadzenia złego trybu życia (...) Pan Bóg podarował mi tę chorobę jako środek, który ma mnie doprowadzić do nieba. Wiem, że tak jest, bo kiedyś gardziłem ludźmi, którzy chorowali na różnego rodzaju depresje, nerwice, schizofrenie. Może dlatego, że się ich bałem... Ale to wszystko jest dobre i dane po to, żebym nie zginął w piekle. Wolę z depresją iść do nieba, bo Pan Bóg ją ze mnie wyrzuci, niż bez niej znaleźć się w piekle. Trudności są dobre.
mówił muzyk dla serwisu Opoka.pl.
Teraz wiem, że małżeństwo jest krzyżem, który nie przygniata, tylko oznacza życie wieczne, zmartwychwstanie: choć wiele razy umieramy dla drugiego człowieka, jednak mamy radość z tego powodu. Krzyż może być różny: niedomagania, choroby, słabości... Ale gdyby nie te choroby, operacje, sztuczne zastawki, to nie wiem, gdzie byłbym dzisiaj. One były mi potrzebne.
Robert Friedrich, 2001 rok
Robert Friedrich, 2001 rokPrończykAKPA
Karolina Pisarek ma trudną misje podczas świąt wielkanocnych!pomponik.tv
pomponik.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?