Od kilku dni trwają poszukiwania pytona tygrysiego, który grasuje nad Wisłą w pobliżu Warszawy. W niedzielę znaleziono jego wylinkę. Skóra ma około sześciu metrów długości.
Gada szukano w rejonach Konstancina-Jeziorny, lecz teraz okazuje się, że mógł przepłynąć na drugą stronę rzeki. Najnowsze ślady wskazują, że pyton może być w okolicach Karczewa.
Mieszkańcy pobliskich miejscowości drżą o zdrowie swoje oraz bliskich. Wśród zatrwożonych jest Maryla Rodowicz, mieszkanka Konstancina. Obawia się o ukochane zwierzaki.
"To prawda, pyton grasuje. Nawet straszymy się z sąsiadami, że on pewnie jest już w naszym ogródku. Mój jeden kotek spędził noc właśnie w ogrodzie i myślałam, że został zjedzony... Ja bardzo uważam. Ale kotu jakoś udało się wyjść i spędził noc w ogrodzie" - zwierza się wokalistka w "Super Expressie".
Natomiast jeśli chodzi o nią samą, to za bardzo lęku nie czuje. Żaden pyton jej nie straszny! Nie ma zamiaru zamykać się w domu i czekać, aż gad zostanie złapany.
"Ja wychodzę. Ja się pytona nie boję! To prędzej ja go zjem niż on mnie. Pewnie wyjdę z domu wieczorem. Nie boję się o swoje życie, ale boję się o moje koty" - tłumaczy.


*** Zobacz więcej materiałów:








