Wczoraj po godzinie 17 polskiego czasu odbył się pogrzeb zmarłego 25 czerwca Michaela Jacksona. W ceremonii pogrzebowej na cmentarzu Forest Lawn w Los Angeles uczestniczyła rodzina gwiazdora i bliscy przyjaciele, m.in. promotor boksu Don King.
Następnie, o godzinie 19, rozpoczęła się uroczystość publicznego pożegnania Michaela w hali Staples Center. Króla popu żegnało 17 tysięcy osób, które zdobyły wejściówki - 11 tysięcy w samej Staples Center, a pozostali na telebimach w pobliskim Nokia Theatre.
Złocona trumna z ciałem Michaela stała na honorowym miejscu.
Na początku przeczytano listy kondolencyjne i wygłoszono pożegnalne mowy. Następnie muzyczny hołd Jacksonowi złożyli m.in. Mariah Carey, Jennifer Hudson, John Mayer i Usher.
Na sam koniec na scenie pojawili się najbliżsi piosenkarza. Jego córka Paris Katherine, którą niespodziewanie poproszono o wygłoszenie mowy, zdołała tylko wykrztusić: "Był najlepszym tatą, jakiego można sobie wyobrazić. Chciałam tylko powiedzieć, że bardzo go kocham" i wybuchnęła płaczem.
Ceremonię krytykuje dziennikarz brytyjskiego brukowca "The Sun", Gordon Smart. Uważa, że była niczym innym, tylko "makabrycznym cyrkiem".
"To nie była uroczystość upamiętniająca ikonę popu i najwspanialszego artystę estradowego, jakiego widział świat. To było przypomnienie, dlaczego Michael Jackson stał się głeboko nieszczęśliwym, samotnym człowiekiem, wiodącym całkowicie zdziwaczałą egzystencję" - pisze Smart.
"Zabranie dzieci na pogrzeb to jedna z najtrudniejszych decyzji w życiu rodzica. (...) Gdy rodzina pojawiła się na scenie, byłem zaskoczony, zobaczywszy, że dzieci są prowadzone przed złotą trumną z prochami ukochanego ojca" - ciągnie dziennikarz. Najbardziej dostało się siostrze Michaela:
"Gdy Janet Jackson próbowała zniżyć mikrofon dla jej drobnej budowy bratanicy, nie mogłem uwierzyć własnym oczom. Wiem, że Jankesi są ckliwi jak żaden inny naród, ale stawianie będącego w żałobie dziecka w centrum zainteresowania jest dyskusyjne".








