Reklama
Reklama

Podstępna choroba zaatakowała Potocką. „Nie miałam sił, czołgałam się”

Małgorzata Potocka (70 l.) do niedawna unikała tego tematu. O tym, z jak ciężką chorobą przyszło jej się mierzyć, wiedzieli tylko najbliżsi. Z czasem jednak była żona Grzegorza Ciechowskiego uznała, że swoimi doświadczeniami może zachęcić innych do szukania pomocy, która może uratować im życie. W szczerej rozmowie z „Faktem” ujawniła, jak przez lata wyglądała jej codzienność.

Małgorzata Potocka długo próbowała bagatelizować swoje problemy zdrowotne. Jedną z przyczyn było zapewne to, że depresja, na którą zachorowała, jest w Polsce uważana za tabu, a pacjenci, którzy z nią walczą, namawiani do "wzięcia się w garść". 

Kilka lat temu Olaf Lubaszenko w wywiadzie dla „Newsweeka” dobitnie wyjaśnił, jak bardzo można zaszkodzić choremu tego typu "życzliwymi radami"...

Reklama

Małgorzata Potocka długo ukrywała swoją chorobę

Dopiero podczas pobytu w Stanach Zjednoczonych, gdzie układa sobie życie córka Potockiej z małżeństwa z Grzegorzem Ciechowskim, aktorka zorientowała się, jak zaawansowane i przemyślane terapie są dostępne w krajach, gdzie tej choroby nie zamiata się pod dywan. 

Tymczasem w Polsce Potocka mogła liczyć jedynie na doraźną pomoc, jak podczas jednego z wyjazdów do Łodzi, gdy zasłabła i ledwo udało jej się wrócić do pokoju hotelowego. Musiała wtedy zwrócić się po pomoc do przyjaciela:

"Gdy już się położyłam, nie miałam sił w ogóle, czołgałam się do toalety. Udało mi się jednak dodzwonić do Jacka Santorskiego, który przyjechał. Dał mi jakieś lekarstwa i mnie uratował. Ale ja wiedziałam, że to jest ciężki stan, to się wie. Idzie się ulicą i traci się oddech, rozmawia z kimś, patrzy na niego i nie jest się w stanie sformułować zdania. Człowiek się dusi, wie, że nie ma astmy, bo te rzeczy związane są z kryzysem układu nerwowego”. 

Małgorzata Potocka trafiła pod opiekę specjalistów

Potocka nie ukrywała, że długo nie mogła zrozumieć, dlaczego choroba dopadła właśnie ją. Przecież prowadziła aktywne życie, uważała na to, co je, nie przeżyła tak wielkiej traumy. Jak wyznała w „Fakcie”:

„Nigdy nie myślałam, że może mnie coś takiego spotkać. Cały czas chciałam leżeć w łóżku. Towarzyszy temu potworny strach. Nie ma się wtedy ochoty krzyczeć, płakać, człowiek jest sparaliżowany”. 

W końcu postanowiła szukać profesjonalnej pomocy. W jej przypadku zostało wdrożone leczenie farmakologiczne, nauczyła się też szybko wyłapywać niepokojące zmiany i na bieżąco reagować. 

U Potockiej akurat sprawdza się wysiłek fizyczny: joga, nordic walking i bieganie, jednak koniecznie trzeba pamiętać, że każdy przypadek jest indywidualny, dlatego leczenie musi być precyzyjne dobrane do każdego pacjenta. 

Małgorzata Potocka apeluje do wszystkich

Jak przekonuje aktorka, nie można bać się prosić o pomoc. Pierwszą osobą, do której się zwróciła był znany psycholog i psychoterapeuta, autor wielu książek, Jacek Santorski. On pokierował ją dalej:

"Gdy pojawił się u mnie strach, blokady przed wyjściem z domu, próbowałam to jakoś zwalczać, ale szybko poszłam do Jacka. Opowiedziałam mu o tym, co czuję i skierował mnie do specjalistów. Ważne jest, by zwrócić się do kogoś, komu się ufa i wierzy. To nieszczęście, brak radości odkłada się niczym kamień w czajniku i potem blokuje wszystko, przestajemy działać. To jest ukryty robak, który nas żre. Apeluję więc: nie bójmy się lekarzy i korzystajmy z pomocy specjalistów". 

Zobacz też:

Potocka marzyła, aby rodzice się rozwiedli. Gdy to się spełniło, przeżyła dramat

Potocka wyznała prawdę po latach. Problemy finansowe wpędziły ją w chorobę

Małgorzata Potocka: Zawsze jestem w niedoczasie

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Małgorzata Potocka (aktorka)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy