Reklama
Reklama

Okradła go własna żona

"W małżeństwie jest jakaś ujemna, negatywna magia. Papier demoralizuje, przekręca na nie " - twierdzi 69-letni aktor Edward Linde-Lubaszenko. Jego zdaniem, "warto się wiązać, nie warto się żenić".

Czterokrotnie żonaty profesor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Krakowie jest przeciwny instytucji małżeństwa. Według niego, "głupstwa, nad którymi przechodzimy do porządku dziennego choćby w konkubinacie, po ślubie stają się przeszkodami, które są nie do przeskoczenia".

Nie chce nigdy więcej wiązać się formalnie z żadną kobietą. Przez jedną z żon został okradziony, co spowodowało, że zwątpił. Jak sam przyznaje, ufał jej i nie podejrzewał, że najbliższa mu osoba mogłaby zrobić coś takiego.

"To było wiele lat temu. Byłem głupi i naiwny. Nie przyszło mi do głowy, że można kogoś okraść!" - opowiada magazynowi "Świat&Ludzie".

Reklama

"Mieliśmy z żoną książeczki oszczędnościowe, złożone w księgowości w Starym Teatrze w Krakowie. Takie były wtedy procedury. Pamiętam, że duży fiat na przydziałowy talon kosztował wtedy 120 tysięcy. A za pieniądze, których przez żonę zostałem chytrze pozbawiony, można było założyć średniej wielkości przedsiębiorstwo taksówkowe".

Dziś tylko córka Beata ma dostęp do jego konta. Nie potrafi zrozumieć, dlaczego kobieta, którą kochał, zwyczajnie go okradła.

"Zrozumiałbym, gdyby żona postawiła mi warunki finansowe, czegoś zażądała, bo poniosła jakieś straty moralne, wyceniła swój wkład w ten związek na tyle i tyle. Że przez te kilka lat spędzonych ze mną straciła jakąś szansę na inne, lepsze życie. Ale niska, prymitywna kradzież... to poniżej wszelkiego poziomu" - denerwuje się.

Przypomnijmy, że syn Olaf przygotowuje się do ślubu z Hanną Wawrońską. Czy ojciec odradzi mu małżeństwo?

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: związek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy