Jak informuje "Dziennik Wschodni", zajście miało miejsce w centrum Lublina, 11 listopada ub. roku, na oczach przechodniów, artysta zaparkował swój samochód w miejscu niedozwolonym, na chodniku przy ul. 3 Maja, gdzie obowiązuje zakaz zatrzymywania się.
Interwencja policji była natychmiastowa - funkcjonariusz zażądał dokumentów. Zgodnie z prawem, muzyk nie powinien opuszczać w takiej sytuacji samochodu. Lipko jednak - jak tłumaczył później w prokuraturze - źle się poczuł i wysiadł. Chwilę później został obezwładniony i rzucony na maskę.
Po całym zdarzeniu Lipko wezwał karetkę, która zabrała go do szpitala. Udał się tam również policjant, by zakończyć interwencję i udzielić pouczenia. Całym zajściem artysta poczuł się urażony i złożył skargę.
Jak ustalił dziennik, śledztwo zostało jednak umorzone: "Nie dopatrzyliśmy się przekroczenia uprawnień przez policjanta. Interwencja była zgodna z prawem" - powiedziała gazecie Małgorzata Duszyńska, szefowa prokuratury w Lubartowie, według której policjant miał prawo wydawać polecenia parkującemu na zakazie kierowcy, a w razie ich niewykonania, użyć wobec niego siły.
Zdaniem Wojciecha Wownysza, adwokata, policjant działał w granicach prawa, jednak z ludzkiego punktu widzenia, nie zachował się do końca tak, jak powinien:
"Jego reakcja powinna być adekwatna do sytuacji i stopnia zawinienia kierowcy. Mógł działać z większym spokojem" - mówi "DzW".
Muzyk zapowiada, że odwoła się od decyzji prokuratury, a jeśli zajdzie taka potrzeba, uda się z tym nawet do Strasburga.








