Reklama
Reklama

Monika Mrozowska nie chce już być żoną! "Ślub niczego nie gwarantuje"

Zauroczenie operatorem TVN-u Sebastianem Jaworskim było tak silne, że Monika Mrozowska (34 l.) zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i zostawić Macieja Szaciłło, ojca swoich dwóch córek. Niedawno celebrytka i jej nowy partner powitali na świecie synka Józia. Jak wygląda ich życie?

Zauroczenie operatorem TVN-u Sebastianem Jaworskim było tak silne, że Monika Mrozowska (34 l.) zdecydowała się postawić wszystko na jedną kartę i zostawić Macieja Szaciłło, ojca swoich dwóch córek. Niedawno celebrytka i jej nowy partner powitali na świecie synka Józia. Jak wygląda ich życie?

Raz już byłaś mężatką. Myślisz czasem, że fajnie byłoby być żoną Sebastiana?

Monika Mrozowska: Na razie nie mamy takich planów. Ślub niczego nie gwarantuje, niczego nie zmienia i niczego nie ułatwia. Wiem, że dla wielu osób życie w zalegalizowanym związku jest bardzo ważne. Mnie ślub nie jest potrzebny. Najważniejsze jest dla mnie to, że jestem w stanie dogadać się ze swoim partnerem.

Teraz macie pewnie pełne ręce roboty. Niedawno urodził się Wam synek.

M.M.: - Nie narzekam. Józio jest bardzo grzecznym dzieckiem. Mogę sobie nawet pozwolić na wieczorne wyjście na pokaz mody. Korzystam z tego, że Sebastian chętnie zajmuje się synkiem. Józio jest wyjątkowo spokojnym maluchem - nie płacze, za to dużo się uśmiecha.

Reklama

Znasz powiedzenie: Małe dziecko - mały problem, duże dziecko - duży problem.

M.M.: - Właśnie tego się boję. Po cichu jednak liczę, że nie będzie tak źle. A gdyby się okazało, że się mylę i sił mi nie starcza, poproszę o pomoc córki: Karolinę i Jagodę.

Na razie nie musisz się uciekać do pomocy dziewczynek. Twój partner świetnie sobie radzi w codziennych obowiązkach.

M.M.: - Jego zaradność robi na mnie duże wrażenie. Wiem, że wynika ona z doświadczenia. Sebastian ma 15-letnią córkę. Gdy była malutka, dużo się nią zajmował, bo wtedy jej mama studiowała. Mam nadzieję, że teraz też z chęcią będzie zajmował się naszym synem (śmiech).

Stanowicie dużą patchworkową rodzinę. Czy czasami Cię to nie przerasta?

M.M.: - Nie. Zawsze zazdrościłam tym, którzy mają liczną rodzinę i mogą spotkać się wspólnie przy jednym stole. My na tyle zgodnie razem żyjemy, że z przyjemnością spędzamy ze sobą czas. Ale to nie koniec zmian. Wkrótce moje córki czeka kolejna rewolucja, ponieważ mój były mąż niebawem ponownie zostanie ojcem.

Jakie masz obecnie relacje z byłym mężem?

M.M.: - Bardzo poprawne. Mamy wspólne dzieci, więc nie wyobrażam sobie, by były inne. Oboje włożyliśmy bardzo dużo pracy, żeby tak było.

To rzadkość, zwykle ludzie nie rozstają się w zgodzie?

M.M.: - Bo nie potrafią zrozumieć, że najważniejsze są dzieci. To właśnie dla nich warto się starać, by zapewnić im spokój, bezpieczeństwo. Gdy moi rodzice zdecydowali się rozstać, tak właśnie zrobili. Nawet nie zauważyłam, kiedy to się stało.

Ty zdążyłaś przygotować córki na rozstanie rodziców?

M.M.: - Od naszego rozstania do rozwodu minęło prawie 1,5 roku, więc było dużo czasu, by dzieci się z tym oswoiły.

Monika Tumińska

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Monika Mrozowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy