Mateusz Damięcki wyczuł coś na jądrze. Diagnoza lekarza go przeraziła!

Oprac.: Rozalia Zając

Mateusz Damięcki
Mateusz DamięckiJarosław AntoniakMWMedia
Wyczułem coś na jądrze. Musiałem podnieść nogi do góry, bo bym zemdlał. Moja Paulinka @pmandrzejewska zdziwiła się i zaniepokoiła, ale ja szybko wyjąłem ręce skądinąd i naściemniałem Jej, że to pewnie przez to, że słabo spałem, za mało zjadłam, jestem zmęczony... Czy tak właśnie skończy się moje życie? Pomimo strachu i mimo rozsądku, który od tamtej chwili codziennie powalał na rękę i na łopatki ten strach, do lekarza umówiłem się dopiero po kilku dniach - zaczął swój wpis w internecie.
Zostałem skierowany do korytarza po lewej stronie. Usiadłem samotny. W ciszy i niepokoju. Miałem chwilę tylko dla siebie. Zacząłem sporządzać w głowie listę książek, które trzeba będzie przeczytać, filmów, które trzeba będzie obejrzeć, miejsc, które trzeba będzie odwiedzić i ludzi, z którymi trzeba będzie spotkać się przed śmiercią. Bolał mnie żołądek, spociłem się. Było mi źle. Gorzej: było mi wszystko jedno - kontynuował na Instagramie.
To, co miałem na jądrze okazało się niepokojące... z nazwy. EPIDIDYMIS ! - brzmiał wyrok. Świat zawirował, poczerniało mi przed oczami. Po chwili lekarz rozszyfrował łaciński hieroglif: "To najądrze, jest tam, gdzie powinno być, nie za małe, nie za duże, anatomiczne. Gratuluję. Jest pan zdrowy! - napisał.
Żeby stwierdzić, że nic wam nie grozi, musicie się badać. Macajcie się, zapisujcie do lekarzy, których się boicie i wstydzicie, niech wkładają palce tam, gdzie tych palców jeszcze nie było. Lepiej prędzej niż później. Chodzi o to, żeby zdążyć, żeby zamiast palców nie wkładać tam nic innego. Zapuszczajcie wąsa, jedzcie jabłka, kroczcie dumnie! Przed rakiem. To jest męskie - zakończył wpis.
Dziękuję Ci skarbie za każdy wspólny dzień - napisał Mateusz Damięcki
Dziękuję Ci skarbie za każdy wspólny dzień - napisał Mateusz DamięckiTomasz Urbanek/Dzień Dobry TVN/East News
Mateusz Damięcki
Mateusz DamięckiJaroslaw AntoniakMWMedia
Maja Hyży po poronieniu nie poszła do psychologa! Dlaczego?pomponik.tv
pomponik.pl
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?