Martyniuk w centrum kolejnej afery. Samolot musiał awaryjnie lądować
Daniel Martyniuk przez lata zapracował sobie na łatkę "łobuza". Syn Danuty i Zenona Martyniuków często pozwala sobie na dziwne wpisy w social mediach i wywołuje afery, które odbijają się głośnym echem w sieci. Nie dalej niż wczoraj doprowadził do zaskakujących scen na pokładzie samolotu lecącego do Warszawy.
W trakcie lotu z Malagi do stolicy zaczął kłócić się z załogą. Wówczas miał usilnie domagać się, by stewardessa obsługująca lot sprzedała mu napój z procentami. Wszystko wskazywało jednak na to, że syn Martyniuka niejeden tego typu napój zdołał już spożyć. Zachowanie mężczyzny sprawiło, że załoga podjęła zdecydowane kroków.
Samolot awaryjnie wylądował we Francji, po czym awanturującego się Daniela zabrały służby wezwane przez obsługę.
To nie pierwsze tego rodzaju zachowanie Martyniuka. Niedawno Kuba Wojewódzki wspomniał inne jego wybryki.
Wojewódzki drwi z Daniela Martyniuka. Nie gryzł się w język
Kuba Wojewódzki poza pracą w telewizji, chętnie publikuje felietony w tygodniku "Polityka", w których w sarkastyczny sposób kpi z osobistości znanych z show biznesu. Niedawno oberwało się m.in. Julii Wieniawie, a teraz przyszła kolej na Daniela Martyniuka - syna wokalisty zespołu "Akcent". Wygląda na to, że gwiazdor TVN z zainteresowaniem śledzi poczynania młodego Martyniuka.
W swoim felietonie wytknął mu zaskakujące oświadczenia, które publikuje w sieci. W jednym z nich, które pokazał swoim obserwatorom, publicznie przyznał, że rozstał się ze swoją żona Faustyną i zamierza odciąć historię ich związku grubą kreską. Zapowiedział przy tym, że nie pojawi się na chrzcinach swojego syna.
Wojewódzki nie mógł przejść wobec tego obojętnie. Sarkastycznie podsumował jego wynurzenia w sieci.
"Daniel Martyniuk poinformował, że nie będzie już ze swoją żoną Faustyną, gdyż do siebie nie pasują. Oznajmił także, że znika z social mediów i nie pojawi się na chrzcinach syna. Niesamowity chłopak. Potrafi nie zrobić tylu rzeczy naraz" - czytamy w artykule Wojewódzkiego.
