Reklama
Reklama

Mariusz Gorczyński: Był wybitnym aktorem drugiego planu. Życie zniszczyły mu... traumatyczne wspomnienia i alkohol!

Mariusz Gorczyński, któremu nieśmiertelność zapewniła rola Wisiornego w kultowej komedii „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” Stanisława Barei, cieszył się kiedyś opinią wybitnego aktora drugiego planu i genialnego epizodysty. Był przy tym niezwykle serdecznym człowiekiem. Fakt, że w dzieciństwie przeszedł przez piekło i później latami walczył z dręczącymi go demonami z przeszłości, co doprowadziło go do choroby alkoholowej, trzymał w tajemnicy przed wszystkimi...

Najzdolniejszy na roku

Mariusz Gorczyński w historii polskiego kina i telewizji zapisał się wieloma świetnymi epizodami - zagrał m.in. Wisiornego w "Co mi zrobisz jak mnie złapiesz", kolegę Anioła w "Alternatywy 4" i scharfuhrera Emila Michanka w "Polskich drogach". Był też etatowym epizodystą w "07 zgłoś się" (wystąpił w różnych wcieleniach w aż pięciu odcinkach kultowego serialu), a jego specjalnością były role pijaczków, cwaniaczków, złodziejaszków, kelnerów i meneli. Wielu jego kolegów po fachu uważało, że rozmienił swój talent na drobne, uparcie przyjmując oferty przeznaczone tak naprawdę dla amatorów.

Reklama

Andrzej Kopiczyński, z którym Mariusz Gorczyński był na jednym roku w łódzkiej filmówce, wspominał go jako najzdolniejszego studenta.

Wywieziony na roboty do Niemiec

O ile film i telewizja nie miały dla Mariusza propozycji ról na miarę jego talentu, o tyle teatr i estrada oferowały mu naprawdę wiele. W drugiej połowie lat 60. ubiegłego wieku objechał całą Polskę ze słynnym spektaklem "Drzewa umierają stojąc", którego gwiazdą była wiekowa i ledwo już wtedy poruszająca się na scenie o własnych siłach Mieczysława Ćwiklińska. Wielka gwiazda przedwojennego kina była oczarowana swym młodszym o ponad pół wieku kolegą i traktowała go jak syna... To właśnie jej zwierzał się ze swych problemów, których geneza sięgała czasów hitlerowskiej okupacji.

Mariusz Gorczyński (a właściwie Marian, bo imię zmienił dopiero po wojnie) miał niespełna dziesięć lat, gdy razem z ojcem wpadł w ręce Gestapo podczas jednej z ulicznych łapanek w Warszawie. W 1943 roku obaj zostali wywiezieni na roboty do Niemiec, a rok później ojciec przyszłego aktora został rozstrzelany na oczach przerażonego syna. Chłopak dopiero po upadku III Rzeszy wrócił pieszo do Polski, odnalazł matkę i osiedlił się z nią w Legnicy. Dobrze pamiętał, co obiecał tacie, zanim zabili go naziści.

Mariusz Gorczyński: chciał być reżyserem

Mariusz skończył w Legnicy szkołę podstawową i gimnazjum mechaniczne, a w 1950 roku przeprowadził się do Warszawy, by kontynuować naukę w technikum mechanicznym. Na życie zarabiał, pracując w wydziale Inspektoratu Budownictwa. Jego największym marzeniem było zostać... reżyserem.

Po roku pobytu w stolicy Gorczyński przeniósł się do Bydgoszczy i zapisał się do Państwowej Szkoły Instruktorów Teatrów Ochotniczych. Wkrótce potem zaczął występować w przedstawieniach Pomorskiego Teatru Młodego Widza, a w 1954 roku zwrócił się do władz łódzkiej PWST (szkoła teatralna połączyła się z filmową dopiero cztery lata później) z prośbą o dopuszczenie go do egzaminów wstępnych na wydział aktorski. W podaniu napisał, że pragnie poznać gruntownie tajniki gry aktorskiej, aby później poświęcić się reżyserii. Na studia dostał się za pierwszym podejściem!

Mariusz Gorczyński: początki kariery

Aktorka Helena Norowicz, która była jego koleżanką z roku, wspomina go jako wspaniałego, serdecznego kolegę łatwo nawiązującego kontakty z ludźmi i bardzo lubianego.

Mariusz Gorczyński cieszył się sławą jednego z liderów na uczelni, a to za sprawą... narzeczonej. Jego dziewczyna pracowała bowiem jako nauczycielka w szkole wieczorowej, do której uczęszczał kierownik studium wojskowego - obowiązkowe przysposobienie obronne odbywające w ramach owego studium było w tamtych czasach zmorą i postrachem studentów wszystkich polskich uczelni. Podobno kierownik łódzkiego studium wojskowego czasami prosił Gorczyńskiego, żeby przekazał narzeczonej, aby go nie pytała lub zwolniła ze sprawdzianu. Mariusz był dzięki temu bardzo ważną personą na uczelni...

Dlaczego skończył jako epizodysta?

Jeszcze w czasie studiów Mariusz Gorczyński zaczął grać w filmach. Jedną z pierwszych osób, które zaprosiły go do współpracy, była jego wykładowczyni - reżyserka Maria Kaniewska (zagrał w jej "Awanturze o Basię" i "Komediantach"). Niewielkie role w swoich filmach dali mu też Jerzy Kawalerowicz, Wanda Jakubowska i Roman Załuski.

Dziś nikt już nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego świetnie zapowiadający się i wybitnie uzdolniony Mariusz Gorczyński skończył jako epizodysta. Rafał Dajbor w swojej książce "Jak u Barei czyli kto to powiedział" sugeruje, że aktor mógł mieć na pieńku z PRL-owską bezpieką, bo uwielbiał robić sobie żarty z milicjantów, a za jeden z nich niemal kiedyś trafił do więzienia...

Zero bufonady, gwiazdorstwa i zawiści

Po tym, jak w 1968 roku Jerzy Gruza zrealizował w Teatrze Telewizji własną wersję znanego już ze scen całej Polski spektaklu "Drzewa umierają stojąc", Mariusz Gorczyński partnerujący Mieczysławie Ćwiklińskiej niespodziewanie odmówił wyjazdu na tournée po Ameryce. Ważniejsze były dla niego występy na estradzie. Był wtedy związany z Zespołem Estradowym Wojsk Lotniczych "Eskadra" oraz ze Stołeczną Estradą, dzięki której mógł realizować swe marzenia o reżyserii. 

To właśnie on przez wiele lat podpisywał się pod programami "do kotleta" (jako autor scenariusza i reżyser) w kultowej w PRL-u i bardzo ekskluzywnej jak na tamte czasy warszawskiej restauracji Kongresowa. Do widowisk w Kongresowej Gorczyński chętnie angażował koleżanki i kolegów z Teatru Syrena, w którym miał wtedy etat. Mariusz Gorczyński przez całe życie grał epizody, ale nie miał z tego powodu kompleksów.

Ci, którzy mieli okazję współpracować z Gorczyńskim, wspominają go jako aktora całkowicie pozbawionego bufonady, gwiazdorstwa i zawiści. Nigdy nie skrytykował żadnego ze swych kolegów, nigdy nie powiedział o kimkolwiek złego słowa. Był niezwykle skromny... Niewiele osób wiedziało, że w dzieciństwie przeszedł przez piekło i przez niemal całe życie próbował zapomnieć o tym, co go spotkało w czasie wojny.

Zabiła go wódka

Mariusz Gorczyński, według Rafała Dajbora (założyciela i gospodarza poświęconej aktorowi strony internetowej mariuszgorczynski.pl i autorowi książki "Jak u Barei czyli kto to powiedział"), miał po prostu jako aktor strasznego pecha. Gdy zdarzyło mu się dostać dużą rolę, film okazywał się niewypałem i nikt go nie chciał oglądać. Kiedy natomiast film był świetny i wzbudzał powszechne zainteresowanie, jego rolę... wycinano w montażu lub skracano tak, że ledwie przemazywał się przez ekran.

Wpływ na taki a nie inny przebieg kariery Gorczyńskiego miał też alkohol. W ostatnich latach życia aktor miał spory problem z piciem. Choroba alkoholowa sprawiła, że został wyrzucony z Teatru Syrena...

Mariusz Gorczyński zmarł nagle 15 grudnia 1990 roku, nie osiągnąwszy nawet wieku emerytalnego (miał 53 lata). Spoczął w grobie na cmentarzu Północnym w Warszawie obok matki, którą pochował dwa lata wcześniej. 

Zobacz też:

Małgorzata Rozenek-Majdan znów przesadziła? Spódniczka odsłoniła zbyt wiele

Domowe rośliny, które mogą uczulać. Na nie musisz uważać 

Koronawirus w Polsce i rekord zakażeń. Dr Zaczyński: może zabraknąć personelu medycznego

Mariusz Błaszczak zakażony koronawirusem. Szef MON w izolacji

Sprawę zmarłej Agnieszki w ciąży bliźniaczej przejęła Prokuratura Regionalna w Katowicach

Źródło: AIM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama