To mogło być takie przyjemne popołudnie. Najpierw pyszny lunch w jednej z ulubionych warszawskich restauracji, w której aktorka jest częstym gościem. Potem może spacer po opustoszałych zwykle o tej porze w poniedziałki pięknych alejkach Parku Ujazdowskiego. Może dłuższa chwila zabawy z córką na tutejszym placu zabaw. Mogło... Ale sprawy potoczyły się zupełnie inaczej...
Marietę Żukowską (33) tygodnik "Życie na gorąco" spotkał nieopodal wejścia do restauracji. Był z nią jej życiowy partner, reżyser Wojciech Kasperski. Na pierwszy rzut oka widać było, że coś jest nie tak. Kawałek dalej drzemała w wózku ich 3-letnia córka Pola. Rozmawiali. A właściwie Marieta, żywo gestykulując, próbowała przekonać o czymś ukochanego. On odpowiadał zdawkowo, krótkimi zdaniami.
Rozmowa najwyraźniej nie przynosiła żadnych pozytywnych efektów, bo z każdą minutą oboje byli coraz bardziej nerwowi. Nie zważali nawet na przyglądających się kłótni przechodniów! Z każdym kolejnym zdaniem spod ciemnych okularów po policzkach Mariety spływały coraz obfitsze łzy. W końcu aktorka nie wytrzymała. Poszła pod drzewo obok, przykucnęła i, chowając twarz w dłoniach, rozpłakała się na dobre. Wojciech przechadzał się w pobliżu. Gdy aktorka opanowała łzy, wydawało się przez chwilę, że złe emocje opadły.
Para zabrała śpiącą córeczkę do samochodu. Wojciech zapakował wózek. Byli dużo spokojniejsi. Wsiedli do środka i odjechali. I wydawać się mogło, że to koniec kłótni tych dwojga. A jednak nie... Kilka przecznic dalej auto nagle zaparkowało przy krawędzi ulicy. Ukochany aktorki wyszedł na zewnątrz. Wyciągnął z torby papierosa i zapalił nerwowo. Konflikt jednak nie został zażegnany...
Co się dzieje w związku Mariety i Wojciecha? Bez wątpienia coś niedobrego. Aż trudno uwierzyć! Wszak w naszym rodzimym, nierzadko mającym na bakier z trwałością uczuć show-biznesie oni wydawali się jedną z najbardziej udanych par.
Zobacz również:
