Kiedy mają ważny temat do omówienia, idą na spacer. To coś, co odpręża Marię Pakulnis.
A jej syn Jan Zaleski (25 l.) doskonale o tym wie. I właśnie podczas jednego z ostatnich wspólnych spacerów powiedział mamie, że czas, by otworzyła się na nowe znajomości.
Od śmierci męża, reżysera Krzysztofa Zaleskiego, aktorka skoncentrowała się bowiem na pracy, nie myśląc o sobie...
- Marysia przez ostatnie lata żyła z myślą, że teraz to ona jest głową rodziny. Musi zarobić na dom, opłaty, życie i jeszcze najlepiej pomóc synowi. Żyła w nieustannym biegu, ciągle podróżując między jednym teatrem a drugim i planem serialu - opowiada jej znajoma.
Janek uświadomił jej, że tak naprawdę jest sama. Ma przyjaciół i znajomych, ale każdy jest zajęty swoimi sprawami.
Ona zrozumiała, że od 7 lat żyje w wiecznej pogoni. Ale już jest gotowa to zmienić.
- Chciałabym być kochana - tak prawdziwie, bezinteresownie, bez udawania i walki. To wspaniałe uczucie, które uskrzydla. Chciałabym móc dzielić z kimś troski i radości, mieć w kimś oparcie. Staram się patrzeć w przyszłość z optymizmem. Chcę wierzyć, że wszystko, co najlepsze, jeszcze przede mną - wyznała.
I cieszy się, że właśnie Janek jej to powiedział. Bo nie ukrywa, że była zablokowana na nowe znajomości, myśląc: co powie syn?
Nie wiedziała, jak to przyjmie, bo przecież śmierć ojca była dla niego ciosem. Nie chciała sprawiać mu przykrości.
Dzisiaj już wie, że syn zaakceptuje każdy jej wybór. A to dla niej jest najważniejsze.
Zobacz również:











