O zarobkach gwiazd disco polo krążą wręcz legendy. Marcin Miller jako wokalista czołowego zespołu Boys przez lata dorobił się całkiem sporo. Gazety rozpisywały się nawet, że jest milionerem!
W 2018 roku chwalił się rozmowie z "Faktem", że ma tyle propozycji występów, że niektórym wręcz musi odmawiać. Woli bowiem grać mniej, a za większe pieniądze.
"W zeszłym roku zagrałem około 150 występów, ale moje dochody są o wiele większe, niż na przykład w 2016 r., kiedy dałem ponad 200 koncertów. Chodzi o to, że wolę przyjmować występy, kolokwialnie mówiąc, za grubszą kasę"

Przerwana passa zarobkowa
Niestety, dobra passa z zarabianiem kroci na koncertach została przerwana wraz z nadejściem pandemii.
Marcin Miller nie załamał jednak rąk i postanowił zainwestować w inny biznes.
W marcu tego roku chwalił się, że zainwestował w hodowlę jaj.
"Mam znajomych, którzy mają dwie największe fermy kur niosek w Polsce i dysponują dużym asortymentem jaj. Już zapowiedzieli, że bardzo mi pomogą i dadzą dobrą cenę. Więc skoro jest możliwość, to dlaczego mam z tego nie skorzystać?"
Dodał również, że nie zamierza tylko "szefować", ale realnie pomagać swoim pracownikom jeśli zajdzie taka potrzeba.

Bankrut w oczach banku
Niestety, jak się okazuje, po drodze napotkał niemałe problemy ze strony banków. Wszystko przez to, że jego zarobki się zmniejszyły, co przełożyło się na wiarygodność finansową.
"Kiedyś banki same do mnie dzwoniły i oferowały kredyt. Jednak w moim oddziale pracuje nowa osoba, nie zna mnie, i kiedy wpisuje mnie do systemu, wyświetla jej się spadek dochodu o 70 procent, a to sprawia, że nie mogę dostać kredytu"
Na szczęście jednak bank w końcu zgodził się pomóc i Marcin Miller może ruszać ze swoim biznesem, choć zanim zacznie na nim zarabiać, minie jeszcze trochę czasu.
"Na razie trwa tam remont. Sytuację mamy, jaką mamy. Jest pandemia, koszty wzrosły, ale nie mogę się wycofać"

***
Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:








