Marcelina Zawadzka i "wpadka" w Meksyku. Paszport zostawiła... na dachu samochodu?!
Marcelina Zawadzka zimowe ferie postanowiła spędzić w słynnym Tulum. To tutaj równy rok temu poznała miłość swojego życia - Maxa Gloecknera, z którym świętowała rocznicę związku. Po prawie dwóch tygodniach egzotycznych wakacji para zdecydowała się odwiedzić rezydencję Natalii Siwiec i Mariusza Raduszewskiego.
Po wizycie u Miss Euro 2012 nadszedł czas pożegnań. Zaaferowana powrotem do Polski Marcelina była na tyle rozkojarzona, że portfel wraz z paszportem położyła na dachu samochodu, którym miała jechać na lotnisko. Jak tłumaczyła na InstaStories, tak zagadała się z mężem Natalii Siwiec, że zapomniała o dokumentach.
Po krótkim czasie jazdy prezenterka zorientowała się, że w jej torebce czegoś brakuje. Na ratunek było już za późno - dokumenty porwał wiatr i pędzące przy szosie samochody. Prezenterka starała się nie panikować, jednak sytuacja wydawała się patowa, a jej powrót do ojczyzny stanął pod znakiem zapytania. O całym zdarzeniu, wyraźnie zdenerwowana Marcelina, opowiadała na bieżąco na Instagramie.
Wracamy, żeby szukać dokumentów. Znajduję swoje rzeczy koło drogi. To się nie dzieje, jak w jakimś filmie. No więc nie lecę dzisiaj
Nerwową atmosferę rozładował w końcu serdeczny tubylec. Szczęście uśmiechnęło się do Marceliny! Portfel znalazł przypadkowo mężczyzna, przejeżdżający tą samą drogą, co Zawadzka. Nie obyło się bez uścisków wdzięczności, wspólnego zdjęcia i łez wzruszenia.
Myślicie, że Marcelina wyciągnie z tej historii pożyteczne wnioski?



ZOBACZ RÓWNIEŻ
Marcelina Zawadzka ma dług wdzięczności u Bieniuka? Zostawiła wymowny komentarz
Julia Wieniawa zdyskredytowana przez dietetyczkę. Od soi nie rosną piersi?
Nietypowe imię syna Joanny Opozdy i Antoniego Królikowskiego. Co oznacza?











