Lucyna Malec znana jest widzom z serialu "Na Wspólnej". Rzadko udziela wywiadów, ponieważ chroni swoje życie prywatne. Wychowuje samotnie córkę z porażeniem mózgowym, ponieważ mąż opuścił je krótko po porodzie. Jej niezwykła siła jest inspiracją dla wielu kobiet. Bez reszty poświęciła się ukochanej Zosi i to na nią przelała całą swoją miłość i czas, dlatego w jej życiu nie ma żadnego mężczyzny. Aktorka wyznała, że czuje się przez to samotna.
Walka o zdrowie Zosi wypełniła całe moje życie. Nie miałam już czasu dla nikogo innego. (...) Drugi człowiek wymaga uwagi, nie wiem czy znalazłabym na to czas. Poza tym nas trzeba by pokochać obie. Czasem czuję się samotna, i dziś, gdy wszystko z Zosią mamy poukładane, może przemknie mi przez głowę taka myśl, że pięknie byłoby się jeszcze zakochać?
Pierwszy raz opowiedziała o córce w magazynie "Viva!". Przyznała wtedy, że mówienie publicznie o niepełnosprawności dziecka było dla niej bardzo trudne. Po porodzie musiała przeorganizować swoje życie, zmierzyć się z samotnym macierzyństwem i odejściem męża. Dodatkowo, jej mama ciężko chorowała, a później zmarła. To był niezwykle trudny czas, w którym aktorka przeżyła załamanie.
Kiedyś brałam [leki] i to był dla mnie okropny czas. Oczywiście miałam [myśli samobójcze], ale tylko pod warunkiem, że poszłabym do nieba i że tam nie ma niepełnosprawności naszych dzieci. Teraz nie wiem, kiedy przeleciało tych 20 lat, a ja cały czas jestem w kieracie ćwiczeń, obowiązków, pracy i tak życie upływa
Malec wykazała się ogromną siłą, o której dopiero ostatnio potrafi opowiadać. Dzisiaj jej życie jest poukładane i dobrze zorganizowane. Aktorka medytuje i ćwiczy. Wstaje wcześnie i chodzi na długie spacery. To pomaga jej skupić się i przygotować do pracy.
Przygotowuję się do premiery nowej sztuki (...). Medytuję, ćwiczę. Ostatnio wstaję o 5:30 i wyruszam na bardzo długi marsz, docieram aż do Łazienek. Jest pusto, cicho, słyszę śpiew ptaków i swoje myśli. Chciałabym kontynuować to przez cały rok, ale nikt tak rano nie przyjedzie, by zaopiekować się Zosią. A właśnie to jest najpiękniejsze, żeby chłonąć ulubione miejsca, zanim miasto się obudzi. W takich chwilach odpoczywam i jestem szczęśliwa
***








