Dziennikarka powoli pracuje na miano "królowej telewizyjnych wpadek".
Niegdyś wywołała poruszenie, gdy podczas prowadzenia "Panoramy" zapomniała z blatu zdjąć paczkę papierosów, a innym razem wyśmiewano ją za to, że pomyliła nazwę swojego programu.
Teraz Hanna Lis musi zmierzyć się z kolejną falą kpin i komentarzy.
Wszystko przez to, że... zapomniała jak nazywa się gość, z którym rozmawiała na antenie!
Do studia TVP Info zaprosiła ona słynnego naukowca i ministra spraw zagranicznych z 2005 roku, profesora Adama Daniela Rotfelda.
Gdy kończyła rozmowę z uczonym, tak jak to jest w zwyczaju, musiała podziękować mu za rozmowę.
Jednak pojawił się kłopot, a Lis nie potrafiła tego ukryć.
"Profesor... ekhm... przepraszam bardzo" - motała się i ewidentnie wyczekiwała jakiejś podpowiedzi od swoich przełożonych. Pomoc jednak nie nadeszła i żona Tomasza Lisa musiała radzić sobie sama. "Musimy kończyć" - powiedziała wreszcie i zakończyła swoje męczarnie.
Cała sprawa nie umknęła Krystynie Pawłowicz, posłance Prawa i Sprawiedliwości. Ostro skrytykowała dziennikarkę nie tylko za to, że zapomniała z kim rozmawia, ale także za inne jej potknięcia.
"A kontrowersyjna pracownica mediów, p. H. Lisowa zalicza kolejne wpadki braku profesjonalizmu i niewiedzy. Próbuje rozmawiać o czymś, czego nie zna i czego nie rozumie. Teraz "norymberski" zamiast "normandzki". A wie Pani już co to "jow" i kim był niedawny Pani rozmówca? Też trzeba do szkoły, a dopiero potem przed kamerę, Proszę Pani" - napisała na swoim profilu na Facebooku.
Nawiązała tym samym do rozmowy, którą Lis przeprowadziła niedawno z Romanem Giertychem.
Wówczas z uporem maniaka mówiła o "formacie norymberskim", zamiast "formacie normandzkim".
Posłanka wypomniała jej też to, że niegdyś podczas wywiadu z Pawłem Kukizem nie potrafiła rozwinąć skrótu "JOW".
Zgadzacie się z Pawłowicz, że Lis powinna się douczyć?











