Reklama
Reklama

Krupa: Udział w reality show był jak terapia

Modelka opowiada o tym, jak program "Real Housewives of Miami" wpłynął na jej życie...

Podobno ładni mają w życiu łatwiej. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?

Joanna Krupa: - W moim biznesie wygląd może pomóc, ale może być też przeszkodą. Trzeba wszystkim udowadniać, że nie jest się tylko ładną buzią, ale że ma się również coś w głowie, jest się ambitnym, pracowitym, posiada się pasje...

- Od wielu lat pracuję z pięknymi dziewczynami i widzę, że niektóre z nich uważają się za lepsze tylko dlatego, że są bardziej atrakcyjne. To smutne. Dla mnie najważniejsze jest wnętrze człowieka, a nie jego wygląd.

Reklama

Dla gwiazd prywatność jest wartością, którą starają się chronić, ty ją w telewizyjnym programie odkrywasz. Dlaczego?

J.K.: - Już dawno chciałam wziąć udział w reality show. Chciałam pokazać, jak naprawdę wygląda moje życie, pokazać, że mam takie same problemy jak inni. Zależało mi na tym, żeby zamknąć usta tabloidom, które wymyślają niestworzone rzeczy.

Jak oceniasz udział w tym programie? Był dobrą decyzją?

J.K.: - Dla mnie udział w rality show był jak terapia. Z jednej strony pokazał kilka rzeczy, chociażby na temat mojego związku, z drugiej strony sprowokował mnie do rozmów, na wszystkie nurtujące mnie tematy. Często uciekamy od problemów, odkładamy je na później i boimy się o nich rozmawiać. Decydując się na reality show, wiedziałam, że będę musiała pokazać wszystko i tak właśnie się stało. To pomogło mi się otworzyć.

Jak się domyślam, nie zabraknie w nim emocji?


J.K.: - Program był realizowany w czasie, kiedy w moim życiu działo się wiele - emocji z pewnością w nim nie zabraknie.


W obecności kamer ludzie starają się kontrolować swój wizerunek. Jak było w twoim przypadku?


J.K: - Przed kamerami bardzo się otworzyłam, choć faktycznie było kilka sytuacji, w których posunęłam się za daleko. Myślę, że powinnam się wtedy bardziej kontrolować. Górę wzięły jednak emocje i chęć obrony najbliższych mi osób.


Do Polski przyleciałaś na trzy dni promować kosmetyki sygnowane twoim nazwiskiem. Jesteś zadowolona z efektów współpracy i samego produktu?


J.K.: - Zbyt ciężko pracowałam na swoje nazwisko, żeby podpisać się pod czymś, czego nie sprawdziłabym na swojej skórze. W końcu to ja gwarancję skuteczności produktu, to mój podpis widnieje na jego opakowaniu.


Rozmawiała: Monika Dzwonnik (PAP Life)


PAP life/pomponik
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Krupa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy