Kozyra o życiu w luksusie
Robert Kozyra ma takie oszczędności, że emerytura nie spędza mu snu z powiek.
Robert Kozyra w rozmowie dla "Twojego Stylu" dał prowadzącej wywiad dziennikarce do zrozumienia, że nie musi się martwić o to, czy kiedykolwiek zabraknie mu pieniędzy. Na stwierdzenie, że nie jest Janem Kulczykiem, tylko wymownie się uśmiechnął.
Przyznaje, że po odejściu ze stanowiska prezesa jednej z największych stacji radiowych w Polsce już nic nie musi, a główną zasadą, jaką kieruje się w życiu, jest zasada przyjemności. Stać go na wystawne życie, spełnianie najbardziej nawet kosztownych zachcianek i drogie podróże. Dlatego niczego sobie nie odmawia.
"Jeśli potrzebuję urozmaicenia, wsiadam do samolotu w dowolnym momencie i lecę. W zależności od pory roku i tego, co mi wpadnie do głowy - Paryż, Londyn, Rzym, Nowy Jork. Uwielbiam Paryż w kwietniu, Nowy Jork, Hamptons w maju..." - zwierza się.
Robert lubi luksus także w kuchni. Za granicę jeździ głównie po rozkosze podniebienia: "W Paryżu chodzę zawsze do Café Ruc na przeciwko Comédie-Française na niezrównaną solę i suflet czekoladowy. W Nowym Jorku odkryłem genialną kaczkę, a w Londynie indyka w warzywach przygotowywanych w niezwykle wyrafinowany sposób".
Nie ma jednak wyrzutów sumienia, że pozwala sobie na wiele. "Nie jestem dziedzicem wielkiej fortuny, do wszystkiego doszedłem sam. Startowałem od wynajmowanej kawalerki, jadałem w barach mlecznych. Dziś mam ten komfort, że o żadnym z moich działań nie muszę myśleć w kategorii 'ile na tym zarobię'" - mówi.