Śmierć artystki chyba dla wszystkich była szokiem. Trudno pogodzić się z tym, że ktoś tak wyjątkowy tak szybko odchodzi z tego świata.Wszyscy od kilku lat wiedzieli, że Kora walczy z chorobą nowotworową, ale wydawało się, że akurat jej z rakiem uda się wygrać. Niestety, stało się najgorsze...Rzeczywiście od paru miesięcy Jackowska nie pojawiała się nigdzie publicznie. Na początku czerwca wyprawiła dla najbliższych przyjęcie z okazji 67. urodzin. Jej ukochany Kamil Sipowicz zamieścił w sieci rodzinne zdjęcie z tego wydarzenia.
Na zdjęciu wyglądała na szczęśliwą i spokojną. Okazuje się, że już wtedy nie było z nią dobrze. "Jak dowiedział się 'Fakt', po miesiącach stabilizacji, stan piosenkarki pogorszył się na początku roku. Okazało się, że pojawiły się przerzuty. Kora przeszła kolejną skomplikowaną operację. Tym razem na otwartym mózgu. I mimo że była po niej wycieńczona, nadal nie zamierzała się poddać" - czytamy w tabloidzie.Jej walka z chorobą to był koszmar. Przeszła kilka operacji, zmagała się z potwornym bólem, o którym opowiadała w mediach. "Mimo że chemioterapia wyniszczyła jej organizm i doprowadziła do utraty głosu, nie poddawała się do ostatniej chwili. Przeszła szereg operacji. Trzy razy była w stanie agonalnym, ale wiedziała, że ma dla kogo żyć" - informuje tabloid.
Przełom nastąpił w 2016 roku. Jej stan wyraźnie się poprawił. Pomogło w tym przypadku stosowanie leku, o którego refundację ostro walczyła. Wokalistka cieszyła się, że ból minął i znów może skupić się na innych rzeczach. "Gdy zachorowała miała z tyłu głowy, że musi nadrabiać stracony czas, bo nie wiadomo, ile jej go zostało. Dlatego robiła kilka rzeczy naraz" - opowiada doktor Gojdź, z którym się przyjaźniła.Kora zmarła w sobotę (28 lipca) o 5.30 w swoim domu na Roztoczu. Otoczona rodziną i najbliższymi.
***Zobacz materiały o podobnej tematyce***
