Długo pragnęła jego akceptacji, chciała, by wrócił do jej życia. Teraz gorzko podsumowuje zadawnione urazy. Czy Kayah przestała walczyć o pojednanie z ojcem?
"A ja dziękuję ci, tato, za to, że wciąż wątpię w wierność, lojalność, miłość i... w siebie..."- tak pełna żalu Kayah (52 l.) zwróciła się do swojego rodziciela w Dniu Ojca.
Ogromnie ją zawiódł, gdy była dziewczynką, a i później nie zrobił nic, by odbudować więzi z córką.
Miała 11 lat, kiedy zniknął z jej życia. Jej mama dowiedziała się, że mąż spodziewa się dziecka z inną kobietą, od teściów, bo on sam nie znalazł w sobie dość odwagi. Wyjechał za granicę, a świat matki i córki zatrząsł się w posadach.
Ale i wcześniej relacje małej Kasi z tatą dalekie były od ideału.
"Nigdy nie byłam wystarczająco dobra" - mówi artystka.
Postanowiła pokazać ojcu, na co ją stać.
"To on nacisnął, choć wtedy boleśnie, guzik, który nie pozwolił mi zrezygnować, poddać się w obliczu porażki" - tłumaczy.
Nie udałoby się jej to bez wsparcia rodzicielki. Kayah bardzo ją podziwia.
"Mówiła mu: 'Słuchaj, to dziecko ci nic nie zawiniło, proszę, odrzuć co złe od siebie'. Miała klasę. Do dzisiaj nie ma w niej za grosz zawiści, złości, nawet jeżeli coś się dzieje kosztem jej życia. Jest otwartą, serdeczną osobą" - wyznaje gwiazda.
Mieszkają pod jednym dachem, mama kibicuje jej we wszystkim. Przed laty pomagała jedynaczce w opiece nad jej synem, Rochem, i za każdym razem oferowała jej ramię do wypłakania się, gdy rozpadały się jej związki. Kompleksy z dzieciństwa nie pozwalały jej ułożyć sobie życia osobistego.