Reklama
Reklama

Katarzyna Łaniewska: Obiecałam, że będę się trzymać

Zdaje sobie sprawę z faktu, że jedni ją kochają, inni wręcz przeciwnie. Ale dziś nie boi się niczego. Po dramacie rodzinnym, który przeżyła w kwietniu tego roku, starała się trzymać i szybko wróciła do pracy, by wywiązać się ze zobowiązań zawodowych.

Zawsze była kontrowersyjna? Oczywiście, że nie. Na ten przymiotnik "zapracowała" sobie, kiedy w jej życie wkroczyła wielka polityka, chociaż też nie od razu.

Gdy była żoną Ignacego Gogolewskiego, oboje byli w centrum zainteresowania. Poznali się w PWST w Warszawie. On, 2 lata od niej starszy, był na III roku, gdy zaczynała studia. Już wtedy nikt nie mylił nazwiska z właścicielem. Tak z powodów artystycznych, jak i wdzięku i urody.

Miał 22 lata, gdy w 1953 r. zrobił dyplom. W tym samym debiutował na ekranie, a 1 stycznia 1954 r. na scenie Teatru Polskiego w "Lalce" Bolesława Prusa w reż. Bronisława Dąbrowskiego. - Inek był moją pierwszą, wielką miłością. Mogłabym napisać książkę. Tytuł? "Byłam żoną Otella i żyję" - mówiła Teresie Gałczyńskiej. - Graliśmy razem w ping-ponga, aż ten doprowadził nas do małżeństwa. Po moim III roku szkoły teatralnej oświadczył mi się. Kiedy kończył studia, wzięliśmy ślub.

Reklama

Małżeństwo miało trwać "zawsze", oni "być szczęśliwi, jak nikt". Skończyło się zdradą, rozczarowaniem i rozwodem. Bolało, ale po latach potrafiła się z tego śmiać. - Zazwyczaj mężczyźni zdradzają żony z dużo młodszymi partnerkami. Ale mój mąż zdradził mnie, o dziwo, ze starszą o 8 lat kobietą - mówiła. Tą starszą okazała się gwiazda telewizji Irena Dziedzic (prowadziła słynne Tele-Echo). Pikanterii sprawie dodawał fakt, że mieszkała 3 piętra wyżej.

Pani Katarzyna została z córką Agnieszką i mocnym postanowieniem, że nigdy więcej nie dopadnie jej choroba "oszaleć z miłości". Do czasu. Pewnego dnia jechała samochodem, gdy trzech mężczyzn rzuciło się jej na maskę. Okazało się, że jednemu z nich urodził się syn i chcieli dostać się do szpitala. Podwiozła straceńców. W ramach rewanżu każdy proponował kawę. Po miesiącu zadzwonił jeden - Andrzej Błaszczak. I najprawdopodobniej nigdy nie doszłoby do spotkania, gdyby nie ingerencja jej córki. - Mamusiu nigdzie nie wychodzisz. Umów się z tym panem - prosiła Agnieszka. W końcu uległa.

Był 1976 rok. Drugi mąż, Andrzej Błaszczak był inżynierem. Zdolności budowlane to nie była jedyna jego umiejętność. Andrzej potrafi zrobić wszystko - rozpływała się w komplementach. - Robi zakupy, gotuje świetnie. Znajomi i przyjaciele też chwalą jego kuchnię. Dlatego, choć to ja napisałam książkę kucharską, często udaję, że zapomniałam przepisu, by jemu dać pole do popisu. W kuchni to on był mistrzem.

Czytaj dalej na następnej stronie

Katarzyna Łaniewska urodziła się w Łodzi. Ojciec był społecznikiem. Zakładał spółdzielnie Społem. Mama Janina też miała w sobie gen działania. Była aktywna w ruchu kobiet, lidze tzw. "kooperatystek". Kasia nie miała 2 lat, kiedy rodzina wyjechała do Lublina, potem Częstochowy. Jakiś czas mieszkali na Wybrzeżu, a tuż przed wybuchem II wojny światowej - na Śląsku. Stamtąd w 1939 roku ojciec trafił na front. Pracował w wywiadzie, w tzw. "Dwójce".

Niestety, został zdradzony, aresztowany przez gestapo. 11 listopada 1940 r. przewieziono go do Oświęcimia, gdzie w 1941 r. zginął. Pani Katarzyna miała 8 lat, gdy straciła ukochanego ojca. Wychowywała ją mama i babcia Józefa, obie wspaniałe, niezwykle dzielne. To właśnie po ojcu - jak twierdzi - odziedziczyła zdolności artystyczne. Pięknie śpiewał, recytował. Był duszą towarzystwa każdej uroczystości.

- Siostra ojca - Celina, którą bardzo kochałam - była dyrektorem radia we Wrocławiu. Prowadziła tam własny teatrzyk kukiełkowy, do którego pisywała też teksty. Starszy brat Józef skończył średnią szkołę muzyczną. W przeciwieństwie do mnie pięknie grał na fortepianie i śpiewał. Mnie zawsze pociągał teatr - zdradziła.

Pasją jej córki Agnieszki też był teatr. Od dziecka poznawała go od kulis. Jak wspominała pani Katarzyna, Agnieszka oglądała ją w "Zemście" w Teatrze Dramatycznym dziesiątki razy. I podkochiwała się platonicznie w aktorach, zaczynając od Macieja Damięckiego, a kończąc na Piotrze Fronczewskim. - Nigdy jednak nie zamierzała zostać aktorką, chciała być suflerką. Mówiłam jej, że wszyscy będą mieli do niej pretensje - śmiała się aktorka.

Pani Agnieszka przez wiele lat pracowała z dziećmi w Instytucie Psychiatrii i Neurologii przy ul. Sobieskiego w Warszawie. Miała wspaniałe wyniki, praca dawała jej wiele radości i satysfakcji. Gdy na świecie pojawiły się dzieci Mateusz i Marek, powoli jej priorytety zmieniały się, aż rodzina osiągnęła wyłączność. Dziś pani Agnieszka jest babcią. Katarzyna Łaniewska i Ignacy Gogolewski mogą cieszyć się z prawnucząt. Od wielu lat potrafią się już przyjaźnić i cieszyć rodziną.

Trzydzieści lat temu wielką popularność dał jej film "Kogel- -Mogel" i jego kontynuacja "Galimatias, czyli Kogel-Mogel II". Jednak dopiero gdy zagrała w "Plebanii", okazało się, że tamta sława była tylko wstępem do tego, co przeżywała teraz. Śmiała się, że zarówno w centrum Warszawy, gdzie mieszka, jak i w sercu Manhattanu, przechodnie na jej widok reagowali tak samo: "Matko święta! Toż to babcia Józia!".

Nie ukrywa, że popularność ją cieszy i sprawia satysfakcję, tak jak boli ją niechęć okazywana ze względu na jej opowiedzenie się za partią PiS. Bolało, gdy krytykowano jej udział w filmie "Smoleńsk" (Anna Walentynowicz). Przyznaje, że nie jest dyplomatyczna, nie ukrywa ani swoich sympatii, ani poglądów.

W czasie studiów należała do ZMP, jednak jak stwierdziła "nie jest prawdą, co niektórzy próbują insynuować, że kierowałam ZMP". Należała do PZPR. Pod koniec lat 70. związała się z opozycją antykomunistyczną. W 1980 r. współtworzyła struktury NSZZ "Solidarność" w Teatrze Ateneum. Uczestniczyła w organizowaniu koncertów patriotycznych i kolportowaniu podziemnych wydawnictw. Współpracowała z ks. Jerzym Popiełuszką.

W kwietniu przeżyła tragedię. Po długiej chorobie zmarł jej mąż Andrzej. - Trzymam się, bo ma być kręcona trzecia część "Kogla- Mogla", a obiecałam producentowi, że zagram i będę żyła - mówiła aktorka. Zagrała, jak przed laty, matkę Kasi Solskiej - w tej roli ponownie Grażyna Błęcka-Kolska. Obie aktorki spotkały się doświadczone tragediami. Pani Katarzyna straciła męża, pani Grażyna córkę.

***


Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:


Życie na gorąco
Dowiedz się więcej na temat: Katarzyna Łaniewska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy