Reklama
Reklama

Joanna Żółkowska i Paulina Holtz: Za nimi trudny czas!

Dwa lata temu los poddał Joannę Żółkowską (66 l.) i Paulinę Holtz (39 l.) ciężkiej próbie. Teraz życie dopisało ciąg dalszy tej historii. Choć nie obyło się bez nerwów, ich relacje na tym nie ucierpiały.

Przez wiele lat warszawski Teatr Powszechny był dla matki i córki drugim domem. To tu rozmawiały o sprawach zawodowych i prywatnych, zwierzały się sobie, radziły... Komfort pracy i wewnętrzny spokój zapewnił im dyrektor teatru, Robert Gliński, reżyser i scenarzysta, wieloletni partner Joanny Żółkowskiej.

Gdy dwa lata temu rządy objął nowy dyrektor Paweł Łysak, zasłużona aktorka, związana z placówką 40 lat, została wyrzucona na bruk. Jej córka Paulina Holtz miała więcej szczęścia. Zwolnienia jej nie objęły. Ale niedawno artystka podjęła decyzję o odejściu z teatru. Co ją do tego skłoniło? Mama?

Reklama

Bez mamy w garderobie

Joanna miała 25 lat, gdy poznała starszego o 13 lat Witolda Holtza, aktora i reżysera. Zamieszkali razem, wkrótce urodziła się Paulina. "To były najpiękniejsze chwile mojego życia, wszystko kręciło się wokół córki. Odrzucałam propozycje zawodowe wymagające wyjazdów poza Warszawę" - wspomina Żółkowska.

Po kilku latach drogi aktorskiej pary zaczęły się rozchodzić, aż w końcu doszło do rozstania. Joanna rzuciła się w wir pracy. I to do tego stopnia, że teatr stał się dla Pauliny przystankiem między szkołą a domem. W bufecie odrabiała lekcje, czekała, aż mama skończy próbę. Długo była przekonana, że wszystkie mamy wykonują zawód aktorki.

Dorastała w świadomości, że teatr zabiera lwią część życia, kosztem rodziny, ale przynosi też satysfakcję. "Jechałyśmy z Pauliną samochodem, miała wtedy ze 12 lat, i ja ją zapytałam: 'Co byś wolała, mieć szczęśliwe życie rodzinne czy go nie mieć, ale być wielką artystką?'. A ona mówi: 'Być artystką'. Pomyślałam wtedy: 'No, moja krew!'" - opowiedziała z dumą.

A jednak Paulina nie wierzyła, że może być dobrą aktorką. Wszystko zmieniło się, kiedy za namową rodzicielki wzięła udział w castingu do serialu "Klan".

Prawdziwe dylematy przyszły z chwilą, gdy dostała rolę. Wtedy przestraszyła się, czy sobie poradzi. Przed "dezercją" uchroniło ją wsparcie mamy.

Osiągnęła sukces, a to spowodowało, że postanowiła spróbować sił w szkole teatralnej. Joanna nie przygotowywała córki do egzaminów. "Paulina musi szukać własnych dróg. Nie wtrącam się, wolę by miała kłopot, nawet wypadła gorzej, ale do wszystkiego doszła sama" - zdradziła.

Pomogła jej dopiero po skończeniu studiów, w 2002 r. Dzięki protekcji rodzicielki Paulina została przyjęta do Teatru Powszechnego. "Mama bardzo mnie wspiera. Zawodowo i prywatnie. Nauczyła mnie poczucia własnej wartości" - wyznała potem otwarcie Holtz.

Matka i córka mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. "Paulina, mimo że czasem coś chlapnie i mnie dotknie, to gdyby była potrzeba, stanie za mną murem. Nasze relacje nie są ckliwe, bez ciu-ciu, ale pod spodem jest mocna więź" - dodała.

Odkąd Paulina została mamą Tosi (9 l.) i Marcysi (7 l.), rozumieją się jeszcze lepiej. Uwielbiają się przekomarzać, wiedzą o sobie wszystko i cieszą się każdą spędzoną wspólnie chwilą. Są doskonałym przykładem na to, że można się dobrze rozumieć niezależnie od wieku.

Obie jeszcze do niedawna czuły się spełnione i prywatnie, i zawodowo. Gdy Joanna została zwolniona z Teatru Powszechnego, Paulina próbowała poradzić sobie bez matczynego wsparcia, codziennych rozmów, czułych gestów. "Nie mogła przyzwyczaić się do teatru bez mamy w garderobie" - zdradza informator "Na żywo".

Po dwóch latach na własne życzenie opuściła Teatr Powszechny. Mimo iż ten krok wiele ją kosztował, nie obawia się przyszłości. Choć nie będzie to łatwe, może uda się jej znaleźć teatr, który będzie pełnił rolę drugiego domu i dla niej, i dla jej mamy.

Iza Kraft

Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Żółkowska | Paulina Holtz
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama