Reklama
Reklama

Joanna Żółkowska ceni sobie niezależność

Od pierwszej roli przylgnęła do niej łatka buntowniczki. Podziwiano ją też za odwagę. Joanna Żółkowska zademonstrowała swoje wdzięki na scenie teatralnej w słynnej krakowskiej inscenizacji "Dziadów".

Przez lata krytycy chętnie pisali, że jej typ urody pasuje do ról źle wychowanych panienek. Na szczęście nie dała się zaszufladkować.

Poczucie humoru i dystans do samej siebie umożliwiły jej grę w bogatym repertuarze, ale także przeprowadziły ją przez rafy życiowe. Jedną z nich był związek ze starszym o 13 lat aktorem Witoldem Holtzem (82 l.).

Reklama

Poznała go w czasie największego swojego buntu, gdy miała 25 lat. Zamieszkali razem. Po dwóch latach zostali rodzicami Pauliny (43 l.). I wtedy przewartościowała wszystko w życiu.

Całkowicie poświęciła się wychowaniu dziecka, rezygnując z wielu propozycji zawodowych. Trudno jednak było utrzymać rodzinny klan, gdy partner nie dawał rady bardziej wybić się na scenie od niej i wciąż pozostawał bezrobotny.

Podjęła decyzję o powrocie do pracy, gdy Paulina miała 3 lata. Ale choć zabezpieczała rodzinie byt, przyczyniło się to do pogłębienia trudności w związku.

Drogi Joanny Żółkowskiej i ojca jej córki powoli się rozchodziły. A ona, zapracowana, w końcu poddała się urokowi młodszego o 7 lat kolegi z teatru. Był nim Krzysztof Pieczyński (62 l.), który trafił do Teatru Powszechnego w 1980 roku, zaraz po studiach.

Przez 6 lat grali razem i byli sobie bliscy, w Warszawie plotkowano o ich relacjach. Ale wszystko ma swój kres. Żar romansu wygasł, podobnie jak domowe ognisko.

Joanna Żółkowska zrozumiała, że nie da się już rozniecić żadnego z tych płomieni. Chociaż Paulina miała 13 lat, zdecydowała się zamieszkać z nią sama.

- Rozstaliśmy się bez koszmarów, ale wszyscy boleśnie to przeżyliśmy - wspomina aktorka tamten czas.

Tym boleśniejszy, że w jej życiu powtórzyła się historia, która była udziałem jej mamy i ojca.

Czytaj dalej na następnej stronie


- Czasami, kiedy patrzyłam na tatę, wydawało mi się, że czuję zapach jego kochanek - wspominała po latach niewierność, która przyczyniła się do rozpadu rodziny.

- Był marzycielem oderwanym od realnego życia, więc ciężar utrzymania spoczywał na mamie. Długo tolerowała jego zdrady. Od chwili zamieszkania z córką, podwoiła siły, by spędzać z nią czas. Zabierała ją do teatru i na plany filmowe.

W przerwach między próbami sprawdzała jej zeszyty z lekcjami. Nie widziała Pauliny dłużej tylko wtedy, kiedy tata zabierał ją na wycieczki w góry.

Joanna Żółkowska rzuciła się w wir pracy, chcąc zapełnić pustkę. Zagrała w bijącej rekordy popularności komedii "Rozmowy kontrolowane", a w 1997 roku przyszła najważniejsza dla jej kariery i rodzinnego życia propozycja - zagrania Anny Surmacz w serialu "Klan".

Przyjmując tę rolę nie zdawała sobie jeszcze sprawy, że dzięki niej zmieni postanowienia swojej dorosłej już córki.

Paulina bowiem studiowała dziennikarstwo, etnologię i antropologię. Mimo dzieciństwa spędzonego w teatralnych kuluarach, nie planowała iść w ślady mamy. Ale ta namówiła ją, by dołączyła do obsady "Klanu".

Paulina już po kilku dniach zdjęciowych zrozumiała, że aktorstwo ma we krwi. A potem wszystko potoczyło się samo. Dostała się do szkoły teatralnej i ukończyła ją bez trudu.

Matka z córką stały się nierozłączne. Wkrótce dyrektorem teatru, w którym pracowały, został reżyser Robert Gliński. Joanna Żółkowska odnalazła w nim na pewien czas bratnią duszę...

6 marca aktorka kończy 70 lat. Ciekawe, jaką niespodziankę szykuje dla niej młodsza siostra Jolanta (64 l.), aktorka znana z serialu "Dom" oraz córka z wnuczkami Tosią (13 l.) i Marceliną (12 l.).

***

Zobacz więcej materiałów z życia gwiazd:

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Joanna Żółkowska
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy