Latami prowadził rockandrollowy tryb życia. Alkohol lał się strumieniami, były też narkotyki. Do tego przelotne romanse, niewierność i skandale.
"Zawsze ostro imprezowałem. Balangi trwały czasem kilka tygodni" – przyznaje Jan Borysewicz w wywiadzie dla „Twojego Stylu”.
Ostatnia odbyła się w 2013 roku, gdy lider Lady Pank świętował urodziny przez trzy miesiące. Tak hucznie, że aż spadł ze schodów.
"Powiedziałem sobie, że już nie upadnę" – mówi. I z dnia na dzień odstawił alkohol. Udało mu się to bez terapii.
Ale miał inne wsparcie – jego młodsza córka Alicja (19), która mieszka we Włoszech, modliła się, by przestał pić.

Jan Borysewicz ponoć teraz dostrzega już ingerencje Boga w swoje życie. Wyszedł prawie bez szwanku z groźnie wyglądającego wypadku na quadzie, kiedy wyrzuciło go w górę jak szmacianą lalkę?
A skończyło się tylko na połamanych żebrach i odmie płucnej. Muzyk ma świadomość, że jesteśmy tu tylko na chwilę, a Bóg czasem nam o tym przypomina.
Tak było dziewięć lat temu, gdy z zawałem serca trafił do warszawskiego szpitala.
Kiedy obudził się po zabiegu wszczepienia stentu, pierwszą rzeczą, jaką zobaczył, był wiszący na ścianie krzyż.
"Dzięki" – powiedział, spoglądając na Jezusa.
"Poczułem, że dostałem kolejną szansę i nie wolno mi jej zmarnować" – twierdzi. Z dnia na dzień rzucił wtedy palenie.
Zawsze głęboko wzruszała go wielka religijność najważniejszej dla niego kobiety na świecie – jego mamy. Bardzo ją kochał i mimo że był najmłodszy z trojga rodzeństwa, to właśnie on się nią opiekował, gdy zachorowała na stwardnienie rozsiane. Poruszała się na wózku.

Tata często wyjeżdżał w delegacje i 13-letni wówczas Janek musiał wstawać o czwartej rano, by przed pójściem do szkoły zanieść mamę do łazienki i umyć.
Czasem się buntował, ale potem przepraszał ją z płaczem. I znów prał, sprzątał, zmywał, robił zakupy. Opiekował się nią najlepiej, jak umiał, kochał ją bezgraniczną miłością.
"Godzinami czytałem jej Biblię. Nic z niej nie rozumiałem, ale robiłem to dla mamy. Wierzyła, że dzięki temu wyzdrowieje" - wspomina.
Nigdy nie miała pretensji, że tak się nie stało. Uznała, że tak musi być.
"Nauczyła mnie z pokorą przyjmować to, co Opatrzność daje" – deklaruje.
Musiał wcześnie dorosnąć. Pensja ojca nie wystarczała na utrzymanie domu i kupno drogich zastrzyków dla mamy. Dlatego już jako szesnastolatek zaczął zarabiać przy malowaniu mieszkań i wyładowywaniu worków z cementem, a jednocześnie chodził do szkoły.

Trzeba było wziąć na siebie odpowiedzialność. Wcześniej, w czasach beztroskiego dzieciństwa, zanim mama zachorowała, wcale nie był aniołkiem.
Mieszkał na Sępolnie, w chuligańskiej dzielnicy Wrocławia. Chłopcy bili się z grupami wyrostków z innych dzielnic. Kiedyś robili to tak zapamiętale, że milicja nie dała sobie rady z interwencją i trzeba było przysłać wojsko, by ich rozdzielić.
Choroba mamy nie była jedynym dramatem, z jakim musiał się zmierzyć w młodości. Przeżył traumę, gdy jego cztery lata starszy brat Andrzej, który obudził w nim miłość do muzyki, popełnił samobójstwo.
Miał wtedy zaledwie 20 lat, a powodem był zawód miłosny.
"Do dziś nie mogę się pozbierać. Kiedy opowiadam o nim, zawsze płaczę" – twierdzi Jan Borysewicz.
Kilkanaście lat po tej tragedii odeszła jego ukochana mama. Zdążyła jeszcze dożyć sukcesów syna.
"Nigdy nie spotkałem tak dobrego człowieka jak ona" – mówi.

To właśnie w intencji jej i brata 31-letni rockman poszedł z pieszą pielgrzymką z Warszawy do Częstochowy. Chciał też wtedy uporządkować swoje sprawy. Długo nie mógł się otrząsnąć po tym, jak w Dzień Dziecka 1986 roku obnażył się podczas koncertu. Był wtedy tak bardzo pijany, że nie wiedział, co robi. Trafił potem do szpitala psychiatrycznego.
Nie chodzi co niedzielę do Kościoła. Z niezachwianą pewnością mówi jednak: – Bez wiary nie ma niczego. I chociaż nie ma dowodów na istnienie Boga, to traktuję Go z szacunkiem.
I jest Mu bardzo wdzięczny. Kiedy wychodzi ze studia nagrań, całuje swoją gitarę: „Dzięki Ci, Boże, że dałeś mi taki dar i tę gitarę!" – powtarza w myślach.
"Dzięki temu mogę robić to, co umiem najlepiej” - dodaje.
Zobacz również:













