Był jej pierwszą wielką miłością. Olga (sprawdź!) i Jacek Bończyk poznali się zaraz po studiach we Wrocławiu. On, urzeczony jej urodą i talentem, chodził do klubów, gdzie występowała. Pełen pasji wrażliwiec także wpadł jej w oko. Pobrali się 1 kwietnia 1994 roku.
"Mieliśmy być razem na dobre i na złe" - mówi aktorka.
Żyli jak w bajce. Jacek organizował dla ukochanej romantyczne kolacje przy świecach, ona przyrządzała jego ulubione potrawy. Marzyli o dziecku. Sielankę przerwała postępująca depresja Jacka.
"Po 6 latach zobaczyłam zmiany" - wspomina gwiazda.
Mąż bywał agresywny, innym razem zamykał się w sobie, przestał wychodzić z domu. Wreszcie zwrócili się po pomoc do psychiatry.
"Pierwsza osoba nie była dobra, kompetentna. Jacek się zupełnie rozłożył, rozpadł na części wręcz" - mówi ze smutkiem.
Kryzys się pogłębiał. Odrzucał wszelką pomoc, twierdził, że sobie da radę sam. I wszystko nam się rozwaliło. Po ośmiu latach podjęli trudną decyzję o rozwodzie.
"To największa strata z tamtych czasów" - podkreśla z żalem Olga.
***Czytaj więcej na następnej stronie:

Drugie małżeństwo aktorki okazało się niewypałem, po dwóch latach rozstała się z Tomaszem Gorazdowskim. Także jej kolejne uczuciowe wybory nie były trafione.
Dzisiaj jest sama, zaś Jacek od 5 lat dzieli życie z Klementyną Umer, siostrzenicą kompozytorki Magdaleny. Z byłą żoną zostali przyjaciółmi.
"Jesteśmy w znakomitej komitywie. Bardzo często się widujemy, rozmawiamy o tamtych zdarzeniach" - mówi Olga i dodaje z nutką żalu: "Jestem pewna, że gdyby to się wydarzyło teraz, poradzilibyśmy sobie bez problemu, bo wiedza na temat depresji jest zupełnie inna".
Zobacz również:



***Zobacz więcej materiałów wideo:








