Reklama
Reklama

Iwona Mazurkiewicz i Gerard Makosz z "Sanatorium miłości" mieli tyle planów

Iwona (61 l.) i Gerard (79 l.) planowali wspólny wyjazd do Egiptu. Niestety - jak dowiedział się tygodnik "Rewia" - z egzotycznego urlopu nic nie wyszło. Co dalej z ich związkiem?

Od powrotu z Ustronia Gerard wielokrotnie odwiedzał poznaną w "Sanatorium..." Iwonkę. Zaproponował jej wspólny wyjazd do Egiptu. Ale ani razu nie uzyskał od niej jednoznacznej odpowiedzi...

Iwona Mazurkiewicz, młodsza od Gerarda o 18 lat, mieszka w Radomsku, on zaś w Zabrzu. Ślązak z krwi i kości nie ukrywał przed nią swojego wieku. 

- Przecież przed sobą mam jeszcze 20 lat życia. Wierzę, że dożyję co najmniej symbolicznej setki! - zapewnia.

Ma za sobą trudne przejścia, ale im jest starszy, tym jego doświadczenie jest cenniejsze. Z optymizmem patrzy w przyszłość. Chociaż wiadomo, jak ważna jest dla niego znajomość z Iwoną, to nie chce zdradzać wszystkich planów, żeby nie zapeszyć.

Reklama

- Piszę autobiografię. Ujawnię kawał mojego śląskiego życiorysu - chwali się najnowszym pomysłem. A jest on bogaty.

Życie w kopalni

Gerard w czasie okupacji stracił ojca. Niemcy zamordowali go w krakowskim więzieniu przy ulicy Montelupich. Nie pamięta taty. Wychowywała go mama. Codziennie od niej słyszał, że powinien tak postępować, żeby ojciec był z niego dumny.

W szkole był wyróżniającym się uczniem. Po maturze rozpoczął studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Gliwicach, przez co swoje zawodowe życie związał z kopalniami. Przeszedł wszystkie szczeble górniczej kariery. Od sztygara do wysokiego stanowiska w ministerstwie górnictwa.

- Zaczynałem jako rębacz dołowy. Nie ma cięższej pracy - wspomina.

W kopalniach przepracował 27 lat. Przez kilka lat był ratownikiem medycznym. Zjeżdżał pod ziemię, nie wiedząc, czy wróci na powierzchnię. W jego pamięci zapisały się dramatyczne przeżycia.

- Najbardziej pamiętam akcję w kopalni Sosnowiec w 1978 roku. Zasypanych było dwóch górników. Po pięciu dniach udało się ich uratować. Osobiście do nich dotarłem... - opowiada.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Miłość się wypaliła

W tej trudnej pracy poznał swoją przyszłą żonę. Małżeństwem byli przez 32 lata. Wychowali córkę. Kryzys w ich związku pojawił się, gdy on pracował za granicą. Nie udało się go zażegnać i rozstali się w 1998 roku.

- Nasza miłość po prostu się wypaliła. Nie mogę mówić źle o swojej byłej żonie, bo jest wspaniałą kobietą - tłumaczy.

Potem był jeszcze w partnerskim związku z Reginą. Niestety, po 14 latach szczęście przerwała okrutna choroba. Regina zmarła na raka 3 lata temu. Został zupełnie sam w dużym domu, bo jego córka ze swoją rodziną mieszka za granicą.

To za jej namową zgłosił się do programu "Sanatorium miłości". Od pierwszych chwil pobytu w Ustroniu zwrócił uwagę na Iwonę. Była zawsze uśmiechnięta. Robił wszystko, by spędzać z nią czas, a jej nie przeszkadzała spora różnica wieku.

- Gerard jest dżentelmenem i uroczym mężczyzną - przyznała atrakcyjna blondynka. - Widzę, że się otworzył i czeka na moją akceptację.

Po programie zgodziła się na spotkanie. Jechał do niej do Radomska, ona pojawiła się u niego w Zabrzu. Razem ćwiczyli, biegali i pływali. Iwona jest bowiem fizjoterapeutką. Gdy się dowiedziała, że jest po zawale, przygotowała dla niego specjalny zestaw ćwiczeń.

Ślub jesienią?

Niedawno zgodziła się na propozycję wyjazdu do Egiptu. Niestety, do wycieczki nie doszło.

Na razie oboje nie chcą zdradzić więcej sekretów ani planów na przyszłość. Ale nie jest tajemnicą, że Gerard już teraz zaprosił wszystkich uczestników "Sanatorium miłości" do podkrakowskich Niepołomic.

W lipcu chciałby urządzić tam wielkie przyjęcie z okazji swoich 80. urodzin. Sanatoryjne przyjaciółki pani Iwony zaś uważają, że jeśli spotkanie się uda, to właśnie tam odbędą się... zaręczyny tej pary!

A jeśli Iwona powie to, na co Gerard tak bardzo czeka, to jesienią mogliby się pobrać. Bo Gerard powtarza, że są dwa wesela, na których musi zatańczyć: wnuka i swoje własne! 

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: "Sanatorium miłości"
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy