Kornelia Głaszcz znana jest widzom z trzeciej edycji "Hotelu Paradise". Udział w programie zakończyła tuż przed samym finałem. Celebrytka postanowiła podzielić się informacją o swoim stanie zdrowia. Osobiste wyznanie nagrała i zamieściła dzisiaj w serwisie Youtube. Opowiedziała, że od ponad roku choruje na stwardnienie rozsiane rzutowo remisyjne.
Kornelia z "Hotel Paradise" nagrała wideo
Uczestniczka "Hotelu Paradise" wspomniała o początkach choroby, diagnozie i walce, którą codziennie prowadzi. "Nie jest to łatwa choroba. Ponad rok temu miałam problemy z lewą ręką, była ociężała, lekko zdrętwiała. Na początku byłam przekonana, że to wynik bardzo dużej ilości pracy. Natomiast okazało się, że to jest powiązane z chorobą" - zaczęła.
Diagnoza rozpoczęła się od wizyty u neurologa, który skierował ją na tomografię. Wynik badania nic nie wykazał. Następnie zlecono jej wykonanie rezonansu magnetycznego. Jak wyznaje w nagraniu, myślała że to jedynie formalność.
"Znalazłam się w szpitalu, w którym leżałam ponad tydzień, miałam robione różnego rodzaju badania. Stwardnienie rozsiane zostało potwierdzone".
Kornelia w ciągu tygodnia dowiedziała się co jej dolega, jakie objawy będzie dawała choroba, jakie leki musi brać i co ją czeka w przyszłości. Jak mówi: "miałam przekonanie, że to wyrok śmierci. Myślałam, że już nie będę mogła malować, ani pracować, ani cieszyć się życiem".
"Pierwsze kilka dni były dla mnie tragiczne. Przechodziłam depresję, płakałam, nie mogłam się uspokoić. Ta choroba poniekąd ukształtowała moją osobowość, moje podejście do wielu rzeczy, do życia. Dała mi szacunek do zdrowia. Kiedyś nie było ono dla mnie istotne, uważałam, że po prostu jest".
Stwardnienie rozsiane nie jest wyrokiem
Kornelia wielokrotnie w trakcie nagrania podkreślała, że jest silna, że realizuje się zawodowo i prywatnie. Docenia swoje zdrowie i chce się tą myślą dzielić z innymi. Jej celem jest także dotarcie do ludzi cierpiących na to samo, co ona. Chce dawać wsparcie i pokazywać, jak mimo wszystko można cieszyć się życiem.
"Po wszystkich badaniach wyszło, że mogę z tym żyć, mogę malować, mogę robić, wszystko co tylko chcę. Stwardnienie rozsiane to choroba nieuleczalna. Nie da się jej całkowicie wyeliminować, ale można ją zahamować, spowalniać, można z nią żyć. Jestem idealnym przykładem na to, że można wszystko, to siedzi tylko w głowie. Wiem, że niestety nie każdy sobie z tym radzi. To jest bardzo ciężki temat. Uważam, że trzeba sobie dawać wsparcie, trzeba sobie pomagać".
Jak się okazuje, Kornelia nie wyznała uczestnikom "Hotelu Paradise", że jest chora. Dopiero po jakimś czasie, gdy zaufała swoim koleżankom, przyznała się.
"Doszło do takiego momentu, że już mogłam dziewczyny nazwać swoimi przyjaciółkami. W tym momencie, kiedy wiedziałam, że mogę im zaufać, że są lojalne, szczere, powiedziałam im o chorobie. To są kolejne osoby, które dają mi duże wsparcie. One są dumne z tego, jak sobie z tym radzę, że jestem pracowita, ogarnięta, że się nie poddaję i nie spoczywam na laurach".
Celebrytka na koniec podkreśla, że stwardnienie rozsiane nie jest wyrokiem. "Trzeba mieć po prostu z tyłu głowy, że chorujemy, ale to nas nie ogranicza. To pozytywne nastawienie do życia zwiększa jego komfort i wpływa na nasz nastrój" - opowiada. Na koniec przypomina, żeby dbać o zdrowie i nie bagatelizować żadnych niepokojących objawów.
***








