Reklama
Reklama

Ewa Farna: Przeraża mnie udawanie kogoś, kim się nie jest

Ewa Farna (23 l.) może nazwać siebie szczęściarą. Wychowywała się w domu pełnym pozytywnych uczuć. Mimo młodego wieku już jest gwiazdą, a w ostatnim czasie miłość także jej sprzyja.

Na stałe mieszka w Pradze i to w Czechach stawiała pierwsze kroki jako wokalistka. Ale to Polska jest bliska jej sercu. Tu śpiewa, tu jest jurorem w show "Idol" i tu ma swoich wiernych fanów. 

Ewa Farna mówi o sobie, że nikogo nie udaje, a swoją bezpośredniością zjednuje ludzi. I to prawda. W rozmowie nie owija w bawełnę, mówi wprost to co myśli: o nie za szczupłej figurze, o wspaniałych rodzicach i ukochanym, który gra w jej zespole, Martinie Chobocie.

Od premiery pierwszego albumu upłynęło 11 lat. Czy przez ten czas dowiedziałaś się czegoś nowego o sobie?

Reklama

Nauczyłam się, że jeżeli jest sporo pracy, to może być jeszcze więcej, a ja i tak dam radę (śmiech). Nauczyłam się też tego, o czym śpiewam w nowej piosence - że wszystko do nas wraca. Jeżeli zachowujemy się uczciwie i dobrze, to samo dostaniemy od świata. Jeżeli będziemy robić jakieś niedobre akcje, to wróci do nas jak bumerang. Los już kilkakrotnie pokazał mi, że bycie uczciwym popłaca.

A czego dowiedziałaś się o innych ludziach? 

Bardzo szybko osądzają innych. Spotykam się z bezpodstawną, często anonimową krytyką. Łatwiej dziś przecież schować się za monitorem komputera, czy ekranem telefonu, niż zdecydować się na bezpośrednią konfrontację. Mam poczucie, że ludzie czerpią z tego jakąś satysfakcję.

Czy myślisz, że wszechobecny hejt jest naszą wadą narodową?

Czesi też tak mają. To chyba taka słowiańska przywara. Moja babcia jest idealnym przykładem osoby, którą można łatwo manipulować. Ona wierzy we wszystko, co przeczyta i ulega negatywnym emocjom.

Ty spotykasz się z niezrozumieniem?

Oczywiście. Przerwałam studia prawnicze, bo uznałam, że chcę skoncentrować się na muzyce. Wszyscy mnie teraz pytają, kiedy zamierzam wrócić na uczelnię i jak sobie wyobrażam swoją przyszłość. Bo dla wielu ludzi prawdziwa praca to siedzenie za biurkiem od godziny 8 do 16. Czasem mam ochotę zabrać tych wszystkich ludzi w trasę koncertową i pokazać, że to, co robię, to nie są tylko fajne ciuchy, zdjęcia na "ściankach" i blichtr, ale przede wszystkim bardzo ciężka praca.

Akceptujesz siebie bezwarunkowo? 

Akceptuję, ale nad sobą pracuję. Chodzę np. na treningi, ale nie mogę pochwalić się spektakularnymi efektami. Nie mam "sześciopaka",  lubię dobre jedzenie (śmiech). Nie jem za to fast-foodów, nie piję napojów słodzonych oraz gazowanych. Biegam i staram się mieć w miarę możliwości dużo snu. Po prostu staram się znaleźć złoty środek. 

Ale nie masz przecież figury w rozmiarze S.

Przeraża mnie ta obsesja wyglądu, poprawianie się w photoshopie i udawanie kogoś, kim się nie jest. Mam wrażenie, że powoli to się zmienia. Modelki XXL zaczynają chodzić po wybiegach, chociaż często nie rozumiem, dlaczego są nazywane XXL. Reklamy pokazują coraz częściej  normalnie wyglądające kobiety. Ludzie chętnie wracają do tej naturalności. I to jest dobry znak.

Czy tej samoakceptacji nauczyli cię rodzice? 

Dostałam od nich same dobre rzeczy, co więcej jestem ich wielką fanką (śmiech). Rodzice nauczyli mnie, że trzeba być miłym dla ludzi, ale nie pozwalać włazić sobie na głowę. Nauczyli mnie, żeby być wobec ludzi szczerym, chociaż to czasami trudniejsze niż siedzieć cicho. Powtarzali też, że bycie wiernym swoim wartościom jest ważniejsze niż sława. Moi rodzice to są moi idole. 

A jakie są twoje relacje z rodzeństwem? 

Cudowne! Mój młodszy o dwa lata brat studiuje w Pradze, więc teraz jest nam bliżej do siebie. Za siostrą bardzo tęsknię, bo nie widujemy się tak często, jak bym chciała. Urodziła się, kiedy miałam dwanaście lat, więc potrafię się zająć niemowlakiem, a zmienianie pieluchy mnie nie przeraża.

A w tym natłoku pracy zdarza ci się zwolnić? Usiąść na kanapie, zjeść sałatkę, czy pudełko czekoladek i pozwolić sobie na maraton filmowy? 

Uwielbiam to! Jednak zamiast kanapy są fotele busa, którym przemierzamy setki kilometrów. A kiedy zdarzają mi się wolne popołudnia, wykorzystuję je na spacery z psem, czy spotkania z przyjaciółmi. 

Powiedziałaś ostatnio, że nigdy nie wystąpisz w sesji okładkowej ze swoim partnerem Martinem Chobotem. Możesz powiedzieć dlaczego? 

Gramy razem w zespole, więc nie jest tak, że specjalnie musimy ukrywać nasze uczucie. Nie zaprzeczam, że jesteśmy razem. Staram się tylko dbać o naszą prywatność. Nie widzę do końca sensu w publicznych deklaracjach. No i my się przez tę sesję bardziej nie pokochamy... (śmiech). Oczywiście nie należę do osób, które mówią: "Nigdy". Myślę jednak, że płatna sesja okładkowa nie jest mi teraz do niczego potrzebna.

Świat & Ludzie
Dowiedz się więcej na temat: Ewa Farna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama