Przypomnijmy: Dżek, sznaucer obecnej na imprezie Zofii Czerwińskiej, pogryzł Bubu Mon Cheri Adorea, pudla morelowego Gadomskiego. Weterynarz opatrzył psu rany i wystawił rachunek na 200 zł. Medalista przez kilka dni nie opuszczał hotelowego pokoju.
Aktorka zbagatelizowała podobno cały incydent i próbowała nawet targować się z dziennikarzem. Ten tak skomentował to na łamach "Angory":
"Dżekuś pokazał swoje prawdziwe oblicze. Puszczony bez smyczy i kagańca chciał zagryźć miniaturowego pudelka, weterana wszystkich festiwali - eleganckiego i zrównoważonego Bubu Mon Cheri Adorea" - czytamy.
"Pieska uratowano tylko dzięki przytomności kilku osób, świadków zdarzenia. Pani Czerwińska nie znalazła nic na swoje usprawiedliwienie, plątała się w wersjach, targowała o 50 zł na pokrycie kosztów leczenia Bubu, które okazały się znacznie wyższe. Z dumą opowiadała o agresywności swojego psa, który notorycznie napada na psy małe, średnie, duże, choć jest już cały pozszywany od licznych ran".
Gadomski skrytykował także samą obecność 79-letniej aktorki - znanej m.in. z filmów "Alternatywy 4" i "Czterdziestolatek" - na festiwalu w Międzyzdrojach, wypominając jej wiek.
"Nie bardzo wiadomo, jakim cudem znalazła się w tym gronie Zofia Czerwińska, aktorka trzecioplanowych rólek tak małych, że tytuły filmów coś mówią tylko starej daty wielbicielom kina. Współczesnemu widzowi nazwisko 'Czerwińska' kojarzy się z sitcomem 'Świat według Kiepskich', a to za mało, żeby jej obecność na Promenadzie Gwiazd była uzasadniona. Nawet dyrektor artystyczny nie potrafił tego wyjaśnić".
Dziennikarz zbulwersowany jest również faktem, że Dżek miał akredytację, identyfikator "gość", wstęp do koktajlbaru i restauracji, gdzie "co rusz zasiadał obok swojej pani, wypatrując kolejnych ofiar", oraz odcisnął łapę w alei zasłużonych dla polskiej kultury.
Jego zdaniem to "psi psychopata" i "agresor".
Czytaj więcej
