Doniesienia z domu Waldemara z "Rolnik szuka żony" dotarły w ostatniej chwili. Jest bardzo źle
Waldemar Gilas i jego wybranka Dorota, których miłość zrodziła się dzięki programowi TVP "Rolnik szuka żony", parę miesięcy temu zostali rodzicami. Para wciąż jednak nie zdecydowała się na ślub i na razie nic nie wskazuje na to, by miało to nastąpić. Waldemar ma teraz większe zmartwienia na głowie, a wieści z jego gospodarstwa nie napawają optymizmem. Wygląda to naprawdę bardzo źle.
Waldemar Gilas z 10. sezonu "Rolnik szuka żony" początkowo swoje uczucia lokował w pięknej Ewie, ale ostatecznie zdecydował się na relację z Dorotą. Para zaczęła poważnie myśleć o swojej przyszłości, zamieszkali razem, a jesienią zeszłego roku na świat przyszła ich córka.
Na razie jednak nie zdecydowali się na ślub, co zresztą zaczęło swego czasu rodzić nawet pewne plotki o kryzysie. Jakiś czas temu rolnik wyznał w "Party", że nic straconego w tym temacie i ceremonia jest w planach.
"My rozmowy już dłuższy czas prowadzimy odnośnie ślubu, odnośnie zaręczyn. Ja tak jak powiedziałem, to zamierzam zrobić, ja tam słów na wiatr nie rzucam, więc trwają intensywne rozmowy. [...] Wydaje mi się, że kolejny etap też już w niedługim czasie nastąpi" - zapewnił Gilas.
Niestety, teraz nadeszły bardzo niepokojące wieści z domu Waldemara i Doroty. Jak wyznał w "Fakcie" rolnik, w jego gospodarstwie panuje aktualnie wręcz dramatyczna sytuacja. Wszystko z powodu braku opadów i majowych przymrozków. Jest bardzo źle i nie zapowiada się, by w tym roku plony miały przynieść mu jakieś większe zyski. Pogoda w jego regionie jest bowiem fatalna.
"Kiedyś wiosna, to była wiosna. W maju przelotne deszcze i ciepło, po 19, 20 stopni. Teraz to już sam nie wiem, co się dzieje" - przekazał wyraźnie załamany.
Nadzieja pojawiła się jedynie na chwilę, ale szybko został sprowadzony na ziemię. Mówi wprost, że wydarzyła się "katastrofa".
"Deszcz spadł bodajże dwa, trzy tygodnie temu. Troszkę to pobudziło do życia buraki, bo już katastrofa była. Ale nie oszukujmy się, deszczu nadal brakuje. W moim regionie przewiduję kolejny rok suszowy i straty w plonach" - dodał.
Jak podkreślił, zdaje sobie sprawę z tego, że w rolnictwie niemal wszystko zależy od pogody, więc jakoś już się do tego zdążył przyzwyczaić. Złości i rozgoryczenia jednak nie jest w stanie ukryć.
"Robisz wszystko, jak należy. Koszty ponosisz. A i tak wszystko zależy od tego, co spadnie z nieba. Nie oszukujmy się. W rolnictwie wszystko zależy od pogody. To frustrujące, ale zdążyłem się już przyzwyczaić" - podsumował.
Nic więc dziwnego, że na razie ślub z Dorotą po prostu mu nie w głowie.
Zobacz też:
Wraca "Rolnik szuka żony". Wiemy, jak wyglądają uczestnicy