Doda bez ogródek o Opolu. Nie do wiary, czego zakazała jej TVP [POMPONIK EXCLUSIVE]
Doda jest znana z przykładania dużej wagi do tego, jak wygląda jej sceniczne show. Wokalistka nie szczędzi finansów na zaskakujące efekty, stroje i scenografię, którymi chce oczarować widzów. Nie zawsze jednak ma szansę zrealizować swoje pomysły; przestrzeni na większą kreatywność brakuje chociażby na festiwalu w Opolu. W rozmowie z Pomponikiem gwiazda powiedziała wprost, co o tym sądzi.
Doda ponownie wystąpiła na festiwalu w Opolu. Tegoroczna impreza jest dla niej szczególna, dlatego że właśnie w tym mieście zostanie odsłonięta tabliczka z jej nazwiskiem w słynnej Alei Gwiazd. Rabczewska nie kryła radości.
"(...) Spełni się moje marzenie z dzieciństwa, czyli odsłonięcie mojej gwiazdy na Alei Gwiazd w Opolu. Wydaje mi się, że marzy o tym każda piosenkarka, bo to jest dla nas taka wisienka na torcie - całej naszej pracy, wszystkich naszych starań, różnych poświęceń estradowych i scenicznych, i nie tylko... Nie mogę się doczekać, tak bardzo się cieszę (...). Wiem, że będzie dużo fanów, cieszę się, że się zobaczymy. Super!" - napisała w sieci.
Niestety nie wszystkie oczekiwania wokalistki mogą zostać spełnione. Wygląda na to, że 42-latka musiała się pogodzić z pewnymi ograniczeniami co do swojego show.
Jeszcze przed Polsat Hit Festiwalem Doda mówiła o swoim podejściu do występów na scenie i gotowości do wykonywania spektakularnych elementów choreografii.
"Gdyby nie było strachu, to bym tego nie robiła, bo ja to robię tylko dla emocji. Zawsze staram się robić coś ekstra. Mam różne pomysły, natomiast wszystko zależy od funduszy, od organizatorów, ale przede wszystkim od możliwości technicznych" - wyznała wtedy agencji Newseria.
Teraz sama w rozmowie z Pomponikiem ujawniła, że otrzymała od TVP pewne zalecenia co do swojego show w Opolu.
"(...) Żeby było jak najmniej kłopotów związanych z organizacją tego wszystkiego, bo ja lubię powymyślać" - zdradziła.
Mimo to Rabczewska się nie poddała i zadbała o imponujący rekwizyt.
"Postanowiłam zacząć nietuzinkowo. (...) Ponieważ jesteśmy na koncercie rockowym i wszyscy tutaj w SuperJedynkach mamy taki bardziej rockowy anturaż, to sobie zamówiłam trzymetrowy futerał na gitarę elektryczną, wyłożony na różowo, i sobie z niego zacznę [występ] (...)" - zapowiedziała piosenkarka i faktycznie tak się stało.
Gwiazda nie ma żalu czy pretensji do organizatorów - raczej godzi się z tym, jak jest.
"My już jesteśmy tak 'przerobieni' przez branżę i doświadczenie, że umiemy zrobić sprawnie te próby i raczej problemów nie robimy. Ale może organizatorzy jednak nie chcą mieć dodatkowych problemów, obsów w czasie i tak dalej, a dodatkowe show zawsze się z tym wiąże" - mówiła w wypowiedzi dla Pomponika.
Pomimo zrozumienia dla produkcji Doda i tak uważa, że na takim podejściu traci przede wszystkim widz.
"Uważam, że każdy festiwal powinien mieć [w sobie] jakiś rodzaj szaleństwa" - podsumowała wątek.
Zobacz też:
Doda znienacka potwierdziła doniesienia ws. Owsiaka. Nie wytrzymała