Reklama
Reklama

Daukszewicz drży o swoją przyszłość po odejściu ze "Szkła kontaktowego"? Wylewa gorzkie żale w nowym wywiadzie

Krzysztof Daukszewicz należy do całego szeregu telewizyjnych osobowości, które w ostatnich miesiącach pożegnały się z TVN-em w nieprzyjemnych okolicznościach. Afera wokół "Szkła kontaktowego" wciąż pozostaje żywa w pamięci satyryka, który pożalił się na całą sytuację w nowym wywiadzie. Jak się okazuje, on i jego żona autentycznie obawiali się o swoje bezpieczeństwo. Czy słusznie?

O tej aferze usłyszała cała Polska. W trakcie jednego z majowych odcinków kultowego "Szkła kontaktowego" Krzysztof Daukszewicz rzucił "dowcipem" w bardzo złym guście na temat Piotra Jaconia i jego transpłciowej córki. Satyryk niby szybko zdał sobie sprawę z rzuconej "głupoty" i potem przepraszał publicznie, ale w ciągu kolejnych dni sam poczuł się ofiarą całego zamieszania.

Reklama

Krzysztof Daukszewicz wraca do afery ze "Szkłem kontaktowym"

Za Daukszewiczem wstawili się co prawda koledzy ze "Szkła kontaktowego", ale Jacoń nie dał się łatwo ugłaskać. Na stałego gościa programu wylała się też fala krytyki. Po kilku tygodniach ogłosił więc, że oficjalnie żegna się z TVN-em i "Szkłem kontaktowym". Od tego czasu Krzysztofa Daukszewicza było zauważalnie mniej w mediach, ale inni ludzie polskiej satyry stawali w jego obronie. Artur Andrus i Robert Górski w geście solidarności również zrezygnowali z występów w show, a Marcin Daniec skrytykował TVN i opowiedział się po stronie Daukszewicza u Kuby Wojewódzkiego.

Wsparcie kolegów z branży być może rozochociło 76-latka, ponieważ postanowił udzielić obszernego wywiadu na temat afery i jej późniejszych skutków. Jeśli ktoś liczył z jego strony na moment refleksji, to musiał srogo się zawieść. W trakcie podcastu "Wprost Przeciwnie" Daukszewicz przedstawił się jednoznacznie jako ofiara niezasłużonej krytyki. Co ciekawe, snuta przez niego opowieść o przeżytym stresie niemal od razu zamienia się w moment triumfu:

"Po tej całej aferze i tym całym g*****, który się tam na nas wylał, to Wiola bała się wyjść do miasta, że gdzieś ludzie będą się nas czepiać. Pamiętam, jak po tygodniu wyszliśmy do galerii i okazało się wręcz odwrotnie. Ludzie podchodzili do nas w tej galerii całkiem obcy, że bardzo współczują i są po naszej stronie. Muszę Pani powiedzieć, że to trwa do dzisiaj. Przeogromne wyrazy sympatii nawet się tego nie spodziewałem, że to tego stopnia" - przechwalał się satyryk.

Krzysztof Daukszewicz widzi się w roli ofiary

Były ulubieniec widowni "Szkła kontaktowego" z jednej strony wylewa więc gorzkie żale na to, jak został skrytykowany, a z drugiej sam udowadnia, że chyba nie było tak źle. Wręcz przeciwnie, gdzie nie poszedł, to podobno tylko go wychwalano! Gdzie w takim razie była granica krytyki? A może tak Krzysztof Daukszewicz określa krytykę każdego rodzaju? A może niewystarczającym było, że Piotr Jacoń nie poczuł się przeproszony? Na te pytania zapewne jest w stanie odpowiedzieć zapewne tylko sam zainteresowany. Wygląda bowiem na specjalistę w przepraszaniu w taki sposób, by to druga strona poczuła się winna...

Dziś można odnieść wrażenie, że Krzysztof Daukszewicz tak naprawdę czuje się dumny z tego, co zrobił. Afera koniec końców dała mu bowiem szczęście i wsparcie obcych osób: "Gdybym miał to przeżyć drugi raz, to już się nie boję. Okazuje się, że g***o, które wylewa się na człowieka, nie jest takie straszne. W pewnym sensie może się zamienić w złoto" - podkreśla 76-latek.

To zresztą tylko mały wycinek równie "złotych myśli", które padły w przytaczanej rozmowie. Daukszewicz podkreślił też, że ma "twardą głowę" i nie boi się popełnić kolejnej wpadki, ponieważ: "Nie popełniają gaf tylko ci, którzy nic nie mówią. Nie popełniają grzechów ci, którzy nie grzeszą". Zaiste, Paulo Coelho nie powstydziłby się tej mądrości.

Ani TVN, ani Polsat - Daukszewicz nie wróci do telewizji?

Część najzagorzalszych fanów Krzysztofa Daukszewicza najchętniej znowu zobaczyłaby go w "Szkle kontaktowym", gdyż jego "następczyni" nie cieszy się szczególną sympatią odbiorców. Sam satyryk nie widzi się jednak w żadnej z większych telewizji. Obok afery w TVN-ie przypomniał też okoliczności zakończenia swojej współpracy z Polsatem. Doszło do niego, gdy postąpił w programie na żywo wbrew zaleceniom samej Niny Terentiew. Z tego powodu jego możliwości są dziś wyjątkowo mocno ograniczone:

"Później został mi TVN. Z TVN też się rozstałem. Właściwie zostały mi dwie telewizje - Telewizja Republika i Telewizja Trwam. Jeszcze nie dzwonią z propozycjami" - skomentował ze śmiechem Daukszewicz. Cóż, póki humor dopisuje, to nie ma się chyba czym martwić. Ale na refleksję, jak widać, też czasu panu Krzysztofowi nie starczyło. Nic nie szkodzi, w oczekiwaniu na telefony z tej czy innej stacji można sporo pokontemplować i wspiąć jeszcze jeszcze wyżej na szczyty samozadowolenia.

Zobacz też:

pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Krzysztof Daukszewicz | Szkło kontaktowe | TVN SA
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Polecamy