Reklama
Reklama

Czejarek dostał pracę w "nowej TVP". Nagle rozwiał wszelkie domysły ws. aktualnych zarobków na Woronicza

Roman Czejarek (57 l.) właśnie dołączył do ekipy programu TVP "Kiedyś to było". Nowy gospodarz programu udzielił obszernego wywiadu, w którym opowiedział o swoim stosunku do tzw. powrotów na stare śmieci. Niestety, telewizja publiczna nie przywitała go najlepiej. Pieniądze okazały się ponoć wyjątkowo marne.

Roman Czejarek wraca do TVP

Roman Czejarek odbierając telefon z Telewizji Polskiej nie spodziewał się, co go czeka. W pierwszej chwili przypuszczał, że być może za moment otrzyma propozycję powrotu do "Pytania na śniadanie", z którego przed trzynastoma laty został zwolniony przez Alicję Resich-Modlińską.

"Myślałem, co odpowiem, żeby było grzecznie, miło i sympatycznie, a tu się okazało, że pomysł jest zupełnie nowy i do tego mi się podoba" - wyjawił w wywiadzie dla Plejady.

Tymczasem przed dziennikarzem postawiono zupełnie nowe wyzwanie. W programie "Kiedyś to było" Agata Bachanek i Roman Czejarek będą prezentować archiwalne materiały, przedstawiające ważne wydarzenia z przeszłości. Prowadzący opiszą realia minionych lat i zestawią je z teraźniejszością. W studio będą pojawiali się także goście, którzy opowiedzą co nieco o tym, jak sami związani są z danym tematem.

Reklama

"Poszukamy rzeczy, które były dla ludzi ważne rok, 10, 20 czy 30 lat temu, przetrwały próbę czasu i stały się kultowe, np. serial "Czterdziestolatek", "Kariera Nikodema Dyzmy" czy obrady Okrągłego Stołu. Wtedy politycy potrafili usiąść razem, mimo wzajemnej niechęci. Dzisiaj byłoby to nierealne" - dowiadujemy się z zapowiedzi show.

Roman Czejarek z rozrzewnieniem wspomina dawną TVP

Roman Czejarek jest bardzo podekscytowany nowym wyzwaniem i podchodzi do niego z zapałem. Program ze swoim udziałem określa mianem "spojrzenia na to, co przetrwało do dzisiaj, albo po 30 latach kompletnie straciło na znaczeniu". Dziennikarz podkreślał, że specjalnie do prowadzenia programu zaangażowano dwie osoby, reprezentujące różne pokolenia, co pozwoli spojrzeć na przeszłość z różnych perspektyw. 57-latek pragnąc podkreślić swoją wiedzę, nie ustrzegł się jednak pomyłki. Mówiąc o kultowym dziele "Sami swoi", nazwał je mianem serialu, tymczasem jest to film.

"Ten program to próba połączenia dwóch pokoleń, bo obok mnie będzie Agata Bochanek, która np. nie zna serialu "Sami swoi", który dla wielu jest kultowy. Nagle się okazuje, że jest ktoś, dla kogo telefon komórkowy od zawsze miał ekran, a nie klawisze, i nie pamięta czasów, kiedy telefonów komórkowych w ogóle nie było. To fajne zestawienie, które młodym wiele może wytłumaczyć, a starych walnąć trochę po głowie i powiedzieć: "chłopie, może to było dla ciebie ważne, ale zobacz, że teraz jest inaczej".

Roman Czejarek wciąż pamięta atmosferę, która panowała w TVP, gdy w 2011 roku został zwolniony. Twierdzi, że w tamtym czasie w gronie pracowników nie było miejsca na podziały. Dziś jest odwrotnie.

"Ludzie są strasznie podzieleni, zarówno w Telewizji Polskiej, jak i Polskim Radiu. Jest podział na "nowych" i "starych". W wielu przypadkach przestaje mieć znaczenie to, jakim kto jest fachowcem, a ważniejsze, po której jest stronie. Uważam, że trzeba zrobić wszystko, by ich połączyć. Choć nie robię programów politycznych, mój powrót do TVP część osób odbiera jako zdradę pewnych ideałów, a wręcz kolaborację i opowiedzenie się po jednej ze stron" - oświadczył dziennikarz.

Roman Czejarek wrócił do TVP, a tam bieda

Roman Czejarek, wracając do Telewizji Polskiej nie kierował się względami finansowymi. Dyskusję na temat wysokości swojej wypłaty zostawił na sam koniec. 

"Wiele osób jest przekonanych, że jak wracamy do telewizji, to zarabiamy megakasę, taką, jaką zarabiali niektórzy przez ostatnie lata. Guzik prawda. To może brzmieć zabawnie, ale te pieniądze są dużo mniejsze, niż przed moim odejściem w 2011 r." - zapewnia Roman Czejarek.

Prezenter mógł wrócić do TVP już dużo wcześniej. Przedstawiano mu m.in. propozycję prowadzenia "Wielkiej gry" w zamian za zmarłą niedawno Stanisławę Ryster. Dziennikarz uważał jednak, że taka decyzja byłaby nie w porządku w stosunku do poprzedniczki, którą znał osobiście i cenił. 

"Za żadne pieniądze. Mógłbym o tym rozmawiać, gdyby to odbyło się w normalnych warunkach, za jej zgodą. Ale byli ludzie, którzy dostawali takie telefony i przyjmowali propozycje. Bo duże pieniądze i sława kuszą" - stwierdził Czejarek, cytowany przez Plejadę.

Zobacz też:

Wielki powrót do TVP. Chodzi o gwiazdę "Pytania na śniadanie"

Roman Czejarek miał wypadek! Przerażające zdjęcia z miejsca zdarzenia!

Czejarek został ojcem


pomponik.pl
Dowiedz się więcej na temat: Roman Czejarek | TVP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama