Karolina Małysz dorastała na oczach całej Polski. Jej tata święcił największe triumfy, gdy dziewczyna była jeszcze dzieckiem.
Nic więc dziwnego, że od lat wzbudza spore zainteresowanie mediów, od którego jednak długo stroniła.
Jakiś czas temu jednak nieco zmieniła podejście. Na swoim Instagramie zaczęła chwalić się swoim życiem prywatnym. Gdy jej mama brała udział w "Tańcu z gwiazdami", ta wspierała ją z całych sił i towarzyszyła podczas występów.
W zeszłym roku w życiu Karoliny zaszły też spore zmiany. We wrześniu doszło bowiem do wyczekiwanego przez wielu ślubu córki słynnego skoczka z jej partnerem.
Wesele było niezwykle huczne, a zaproszeni goście bawili się do białego rana. Potem korzystali z uroków miodowego miesiąca.
Najpierw wybrali się na Santorini, a potem polecieli do Meksyku. Karolina zamieszczała zdjęcia z pięknych miejsc, chwaląc się błogim życiem świeżo upieczonej żonki.
Ostatnio poleciała z kolei do drogiego kurortu w Austrii, gdzie szalała na nartach. Bez wątpienia można się przyzwyczaić do takiego życia, które składa się głównie z podróżowania.
Karolina Małysz musiała wracać do Polski
Niestety, Karolinie nie było dane dłużej żyć w stylu Anki Wendzikowskiej i córka skoczka musiała w końcu wrócić do szarej rzeczywistości.
Karolina niechętnie wróciła do Polski i pożaliła się fanom, że to już koniec jej "miodowych miesięcy".
"Wszystko co dobre, szybko się kończy…" - napisała pod zdjęciem córka Adama Małysza, dodając do tego emotikonę serca oraz zrozpaczonej miny.
Z tej okazji "Super Express" postanowił ją nieco pocieszyć, przypominając że na tym świat się nie kończy...
"Nie ma jednak tego złego, bowiem już za kilka miesięcy będzie mogła ponownie wybrać się ze swoim mężem na kolejne wakacje w malownicze miejsce, aby naładować baterię na resztę roku. Do tego czasu muszą wystarczyć jej wspomnienia i zdęcia z minionych ferii" - czytamy.









