Nie jest tajemnicą, że Colin Farrell jest dobrym aktorem, ale ma też swoje słabości. Są nimi alkohol i narkotyki. Już w 2006 roku aktor po raz pierwszy trafił na odwyk.
Podobnie było na początku kwietnia tego roku, gdy Farrell zgłosił się do kliniki o ostrym rygorze, Meadows w Arizonie. Miesięczny pobyt w niej kosztuje 36 tys. dolarów. Jako niepijący alkoholik, jego pobyt tam miał wzmocnić go w drodze do życia w trzeźwości.
O stan zdrowia Colina martwi się Alicja Bachleda-Curuś (35 l.), która musiała wyjaśnić ich synowi, dlaczego tata jest chory i nie spotka się z nim.
Farrell niejednokrotnie przyznawał, że kłopoty z używkami wynikają z jego pracy. Stres związany z nią oraz oczekiwanym sukcesem lub klapą filmów, w których brał udział, sprawiały, że łatwo ulegał nałogom i szukał w nich ukojenia. Farrell miał jednak motywację, żeby nie brnąć w dalsze kłopoty.
- Dzieci łatwo się obwiniają o błędy rodziców, jeśli cokolwiek złego dzieje się w rodzinie: przemoc, zdrady, alkohol. Pierwszą myślą dziecka będzie: "to przeze mnie" - mówi aktor.
I to właśnie dla synów postanowił zawalczyć o swoje zdrowie.
Zobacz również:


*** Zobacz więcej materiałów:








