Aktorka osiem lat temu dowiedziała się, że cierpi na osteoporozę, jednak aż do dziś nie podjęła leczenia. Zrezygnowała również z hormonalnej terapii zastępczej, w obawie przed rakiem sutka, który terapia mogła spowodować - donosi "Życie na gorąco".
"Pomimo zaleceń lekarzy, nie przestrzegała również zdrowej, bogatej w wapń diety. Piła i paliła jak smok. Używki zrobiły swoje" - pisze magazyn.
"Dziś moje kości przypominają rzeszoto [rodzaj sita z dużymi otworami - red.]. Wykazała to ostatnio zrobiona densytometria" - mówi aktorka.
Dla Andress nie ma już ratunku, w każdej chwili może przyjść katastrofa.








